PROFESJONALIŚCI w ZARZĄDACH A KOLEJKA BANKRUCTW w Spółdzielniach Mieszkaniowych NARASTA !
Jeżeli jest tak dobrze, profesjonalnie, dlaczego jest tak źle ?
W Życiu WSM luty 2014.Nr 1 (44). ISSN 1734-7785 członek biura zarządu WSM stwierdził – jesteśmy profesjonalistami – „WSM niezagrożona”. To stwierdzenie ma być wystarczającym argumentem w uspokojeniu blisko 30 tysięcznego środowiska spółdzielców na lawinę upadłości spółdzielni mieszkaniowych, w ostatnim roku. Kolejnym argumentem ma być stwierdzenie „…nie mamy zobowiązań finansowych, które zachwiałyby kondycją finansową. Mamy kredyty zaciągnięte przez spółdzielnię, jednak spłacają je członkowie i to oni są dłużnikami…, mamy budynki o niezłym stanie technicznym bo remontujemy je na bieżąco…” ?????
Pozostaje ustalić, czy aby na pewno jest mowa o tej samej spółdzielni … którą znamy na co dzień !!!
Nieprawidłowe przygotowanie inwestycji, przepłacone usługi, trwonienie pieniędzy przez zarządy i prezesi dbający o własną kieszeń, przerost zatrudnienia, wysokie koszty zarządu, zła gospodarka finansami. Nieprawidłowa polityka inwestycyjna, niespłacone kredyty, wybór nieterminowych wykonawców, niegospodarność. Właśnie z ww przyczyn, w ostatnich latach z rejestrów sądowych wykreślono blisko 100 spółdzielni, a zjawisko narasta. Nie trzeba być członkiem zarządu, żeby wiedzieć że jeden rok – wystarczy, żeby doprowadzić do upadłości nawet bardzo dobrze prosperującą spółdzielnię mieszkaniową.
Na co dzień członkowie w niewielkim stopniu interesują się sprawami swojej spółdzielni. Ponadto mają ograniczone możliwości w uzyskaniu informacji. Interweniują, kiedy jest już za późno. W trudnej sytuacji znaleźli się m.in. spółdzielcy z Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Dziennikarzy FOKSAL przy ulicy Orzyckiej. Do 2004 roku spółdzielnia działała ona bez zarzutu. Z dnia na dzień spółdzielcy dowiedzieli się, że spółdzielnia stoi na skraju bankructwa. Stanęli przed wyborem – albo spółdzielnia ogłasza upadłość, albo zaciągają kredyt w wysokości blisko 10 mln zł. Przykłady można mnożyć. Zarządy spółdzielni bez wiedzy członków zaciągają kredyty na wielomilionowe kwoty. Bywa, że zamiast szybkiego zysku, dochodzi do ogromnych strat a w konsekwencji do bankructwa spółdzielni. Gdy budynek przejmie np. bank czy prywatny przedsiębiorca – prawo lokatorskie przekształca się w najem. Gdy budynek nabędzie inny podmiot, prawo to przekształca się w odrębne prawo własności do lokalu. Nikt nie może przejąć mieszkania, do którego spółdzielca ma tytuł własności.
Dlaczego to zjawisko eskaluje ? Ponieważ spółdzielnie mieszkaniowe są wymarzonym polem do nadużyć, skoro ich działalności kontrolowana jest przez kolesi, i nie może być kontrolowana przez Najwyższą Izbę Kontroli.
Spółdzielnie rządzą się własnymi prawami. Najbardziej niedorzecznymi ale zawartymi statucie.
Dzięki sprytnym zabiegom w układzie z prezesem i zarządem zostają „sami swoi” . Tak zorganizowana grupa jest w stanie podjąć każdą decyzję.
Rzetelna lustracja w spółdzielniach mieszkaniowych i kontrolowanie wykonywania zaleceń mogłoby uratować przed upadłością niejedną spółdzielnię. Syndyk to ostateczność.
Zapewnienie odpowiedniej regulacji prawnej, która umożliwiłaby zewnętrzną kontrolę nad działalnością zarządu i rady nadzorczej spółdzielni oraz nałożenie odpowiednich sankcji karnych, wyeliminowałoby nadużycia, niegospodarność oraz sprzeniewierzanie majątku spółdzielców.
Obecnie SM to niestety łatwy sposób drenowania portfeli spółdzielców przez „żarłocznych” prezesów.
Szczytne ideały spółdzielczości z międzywojnia stanowią odległą przeszłość.
Głupota spółdzielców polega na tym, że uważają pracowników zatrudnionych w SM za urzędników działających w ich interesie. Są na tyle głupi, że wywieszane na tablicach info , czytają literalnie, dosłownie jak np. jest napisane, że w tym bloku zadłużenie mieszkańców wynosi np. 10 tys. to latają i szukają w bloku tego co nie płaci, nie dociekając czy jest to prawdziwa informacja w korespondencji do bilansu wykazującego zyski ! Manipulowani wierzą na słowo, nie dociekając za co płacą co miesiąc.
Tymczasem zło rozpleniło się w polskiej spółdzielczości. Istniejące prawo rządcy wykorzystują cynicznie i bezwzględnie wbrew interesom członków.
Szczególnie jasno od lat widać , jak tzw. władcze grupy aspołecznych interesów dbają o to, aby np. ustawy spółdzielcze ciągle dalekie były od rzetelnej, zgodnej z zasadami spółdzielczymi wymowy.
A Negatywne lobby dobrze zorganizowane, za kasę spółdzielców stoi na straży „chorego prawa”.
Propaganda spółdzielczych „władców” zakłada – kłamać, nie dopowiedzieć, ściemniać, opóźnić, przekręcić, wmawiać, wyolbrzymić drobiazg, zminimalizować belkę w oku, pominąć istotne, utajnić, zignorować, eksponować nieważne, zasłonić, fantazjować, bujać, zmyślać, kręcić, zamulać, postawić przed faktami dokonanymi, pozorować samorządność, ubrać czy ubabrać w statuty i regulaminy, realizować wedle zasad bez zasad. …
Stałe numery! Tacy nie mogą obejść się bez tego. Tak dbają o łże-rzetelność informacji.
W ich kupie siła. Swojackie zalecenia. Podobne zalecenia kłamania wyrazić raczył dziennikarzom sam prezes prezesów z Krajowej Rady Spółdzielczej. On tego nie wymyślił. To dorobek i emanacja solidarnego po prezesowsku składu owej rady. Reszta, skutecznie szkolona wedle tego anty spółdzielczego kopyta. Takie bezczelne szkolenie opisali dziennikarze. Podsumowując, warto zapytać dlaczego wzorem spółdzielni na świecie nie można rzetelnie wykonywać swojej znakomicie płatnej pracy – w interesie mieszkańców ?
Maria Kondratowicz