Obrońcy esbeckich kapusiów często usiłują ich bronić, twierdząc, że nie mieli wyjścia i musieli współpracować z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa, gdyż byli tak bardzo szantażowani, iż nie mieli innego wyjścia.
Zarówno historia TW, KO i KI SB jak i tych, którzy odmówili współpracy z komunistycznymi służbami specjalnymi, pokazują, iż można było jednak sprzeciwić się Służbie Bezpieczeństwa i zrobiło to bardzo wielu ludzi. Takie przypadki chciałbym tym razem opisać.
CHĘCIŃSKI
Gdy w latach 80. – na zaproszenie tamtejszych organizacji polonijnych – kilka razy odwiedziłem Arizonę, by przedstawić swoje wykłady, wielokrotnie słyszałem, abym uważał, gdyż X albo Y jest agentem. Taką, esbecką gębę próbowano przyprawić m.in. Stanisławowi Chęcińskiemu, który najpierw działał w Chicago, a po 1985 roku w Phoenix. W USA mieszkał od lutego 1974 roku. Był Przewodniczącym Komitetu Spraw Polskich przy KPA oraz Dyrektorem Krajowym KPA. Niedawno wrócił do Polski. Jako że znam go osobiście, uważam, że moim obowiązkiem jest przedstawić zawartość jego IPN-owskiej teczki.
SB chciała zwerbować Chęcińskiego już we wrześniu 1962 roku. We Wrocławiu rozmawiał z nim porucznik Gorzelańczyk. 1 października po kolejnej rozmowie SB z Chęcińskim w hotelu Grand, kapitan Waldemar Budziło doszedł do wniosku, że SB nie pozostaje nic innego jak rezygnacja ze współpracy z Chęcińskim. 29 maja 1963 roku „zastrzega się paszport” dla Chęcińskiego ze względu na jego kontakty z Jezuitami we Wrocławiu. W dokumentach w IPN, dotyczących Chęcińskiego znajdujemy zapis „utrzymuje kontakty z klerem”, wobec czego SB nie zezwala na jego wyjazd za granicę. „Przeciwko wydaniu wymienionemu paszportu przemawia interes państwa” – czytamy w innym dokumencie z 5 września 1966 roku.
Sprawa Chęcińskiego, (ur. 30 sierpnia 1929 roku), prowadzona była przez SB aktywnie w latach 1973-79 pod kryptonimem „ASTER”. Według dokumentów zawartych w zbiorze o sygnaturze IPN Wr 024 / 8670, dr inż. elektryk Stanisław Chęciński, który w latach 70. był pracownikiem naukowym Politechniki Wrocławskiej, wyjechał z żoną i dwójką dzieci do Francji w lipcu 1972 roku i nawiązał kontakt z ambasadą USA w Paryżu, by rzekomo przekazać Amerykanom zdjęcia swych projektów, wywiezionych nielegalnie z PRL-u. SB bazowała na donosach swego Kontaktu Operacyjnego „Urban”, który był bratem niejakiej Joanny Janickiej, konkubiny Piotra Boreckiego.
Donosy te sprawiły, iż SB zaczęła niepokoić się, czy aby nie zostały Amerykanom przekazane jakieś supertajne projekty. Podejrzenia esbeków, że Chęciński pracuje dla Amerykanów, wynikały także i z tego, że Chęciński był już w roku 1967 w USA na rocznym stypendium naukowym. SB przypuszczała, że młody polski naukowiec mógł zostać właśnie wtedy zwerbowany przez Amerykanów.
Nawet wówczas, gdy Chęciński wyemigrował z Francji do USA, SB próbowała przez wiele jeszcze lat inwigilować Chęcińskiego, by dowiedzieć się, jakiego typu dokumenty wywiózł z kraju. Inspektor Wydziału II SB , J.Bartosik przedstawia taki oto wniosek ze sprawy ASTER: „ Na bieżąco analizować akta paszportowe osób, wyjeżdżających do USA, mając na uwadze wyłonienie kandydatów do pozyskania i wykorzystania ich w ramach sprawy kryptonim ASTER”.
Z teczki Chęcińskiego z IPN
Oznaczało to, że SB cały czas zastanawiała się, kogo spośród tych Polaków, którzy wyjeżdżali wówczas do USA, można by zwerbować, aby inwigilował w Ameryce Chęcińskiego. Np. dysponujemy notatką służbową SB z dnia 26 sierpnia 1976 ze spotkania z TW „Tolek” we Wrocławiu, na którym omawiane były metody szkolenia tego TW i jego działanie po przyjeździe do Chicago, pod kątem rozpracowania Stanisława Chęcińskiego.
Czytamy w tejże notatce, iż omówiono z TW m.in. : „zasady konspiracji i jej znaczenie w procesie realizacji naszych zadań (….), formy i metody zbierania informacji o osobach i środowiskach będących w zainteresowaniu organów SB oraz sposób zachowania się w czasie realizacji zadań (…), znaczenie współpracy z SB i korzyści z tego płynące”.
TW „Tolek” otrzymał także szczegółową instrukcję, kogo ewentualnie inwigilować w pierwszej kolejności, kogo werbować, by osaczyć Chęcińskiego: „Na terenie Chicago zamieszkują jego (Chęcińskiego , przyp.MC) krewni, z których do najciekawszych należy kuzyn Zabłotowicz, zatrudniony w policji w USA”.
Pewnym paradoksem było w tej sprawie to, że po tym przeszkoleniu przez SB, TW „Tolek” nie wyjechał do USA, gdyż…. nie otrzymał amerykańskiej wizy (był wcześniej w USA w 1974 roku). SB nie dała jednak za wygraną, skoro już tyle zainwestowała w swego agenta, który miał rozpracowywać Chęcińskiego. W „Notatce służbowej” z 7 kwietnia 1977 roku, ze spotkania z „Tolkiem” czytamy m.in.: „W związku z zadaniem, jakie TW realizować miał na terenie USA w stosunku do figuranta sprawy kryptonim ‘Aster’ (czyli Chęcińskiego, przyp.MC), zaproponowałem ‘Tolkowi’ wyjazd do Szwecji, skąd po dwóch – trzech miesiącach wyjechać mógłby do USA”. Autor tej notatki , kpt SB J. Studzieżba dodał, iż TW „Tolek” zaakceptował tę propozycję. Później zachorowała jednak żona „Tolka” i całą operację SB musiała powierzyć innemu agentowi.
Sprawa o kryptonimie „Aster” wiąże się z esbecką próbą dotarcia do profesora Zbigniewa Brzezińskiego, doradcy prezydenta Cartera i ewentualnego zwerbowania go lub stałego inwigilowania. Z esbeckiej „Notatki służbowej” z 10 lutego 1979 roku dowiadujemy się, że o wyjazd za granicę stara się córka niejakiej Anny Dziewońskiej, „która zamierza wyjść za mąż za bratanka Zbigniewa Brzezińskiego – doradcy prezydenta US ds. bezpieczeństwa narodowego”.
W innym miejscu, w archiwum IPN można odnaleźć zbiór dokumentów oznaczony IPN Wr 054 / 1209, w którym znajdujemy m.in. dokument, o następującej treści: „…. operacyjne dotarcie za pośrednictwem Dziewońskiej do rodziny Brzezińskich jest nieaktualne w związku z niedojściem do skutku jej planów matrymonialnych”.
Sprawę „Aster” złożono do archiwum Wydziału „C”, gdy Chęciński przyjechał do PRL. SB planowała go wówczas zwerbować, jak pisali 26 czerwca 1979 roku Mł. Inspektor Wydz.II Edward Przyborski i Kierownik Sekcji I kpt. Jan Janik. Na tym stwierdzeniu sprawa się urywa. Być może jej ciąg dalszy znajduje się z części tajnej archiwum IPN?
ŁUKOMSKI
W latach 1977 – 1983 SB prowadziła sprawę, która w IPN występuje pod sygnaturą IPN BU 012 85 / 877, a dotyczy wiceszefa KPA, Kazimierza Łukomskiego, którego miałem przyjemność poznać jeszcze w latach 80.
Kapitan E. Fulczyński raportuje już 19 kwietnia 1974 roku: „Obok A. Mazewskiego głównymi organizatorami Towarzystwa Przyjaciół RWE (American Citizen for RFE) są Kazimierz Łukomski – wiceprezes KPA, dr Walter Sikora, Jan Krawiec i Andrzej Jeziorański”. Cały czas Łukomski inwigilowany jest przez tajemniczego agenta SB o pseudonimie „Włodkowicz” (czasem w dokumentach SB określa się go jako „Włodkowic”). Wspomniany wyżej kapitan Fulczyński przedstawia wyciąg z raportu ze spotkania z „Włodkowiczem” z dnia 11 sierpnia 1974 roku: „Łukomski Kazimierz …lat ponad 50 – ściśle współpracuje z FBI przy organizowaniu wszelkiego rodzaju demonstracji. W dniu 5.8.74 zadenuncjował… do FBI Jerzego Migałę za usiłowanie zrobienia fotokopii listu KPA do sen. Percy. Sugerował, że Migała jest naszym agentem…”
„Włodkowicz” doniósł 2 lutego 1977 roku, że „ma powstać przy KPA (dzieło Łukomskiego i Różańskiego) komórka, która pilnować będzie interesów Wolnej Europy”. W 1977 roku „Włodkowicz” sporządza dla SB szereg donosów dotyczących działalności niepodległościowej Łukomskiego. Rezydent SB w Konsulacie PRL w Chicago „Spaski” notuje : „Kazimierz Łukomski – od 1973 roku prezes Wydziału Stanowego KPA – zaciekły wróg naszego ustroju (…) główny organizator pikiet w czasie przyjęcia z okazji 22 lipca…”
26 lipca 1983 roku przy okazji operacji o kryptonimie „Komes” SB stwierdza: „Bezpośredni kontakt z figurantem (tj. Łukomskim, przyp. MC) utrzymywał agent pseudonim ‘Włodkowic’. Obecnie w związku z zamrożeniem kontaktu z ‘Włodkowicem’, nie ma możliwości operacyjnego dotarcia do figuranta (Łukomskiego)”. Sprawa Łukomskiego została złożona do archiwum.
Kim był agent „Włodkowicz”, który „opiekował” się wiceprezesem KPA Kazimierzem Łukomskim? Dlaczego w lecie 1983 doszło do „zamrożenia” kontaktów SB z „Włodkowiczem”? Na te pytania mogą odpowiedzieć kolejne dokumenty, do których – mam nadzieję – uda się wkrótce dotrzeć.
RAC
Ur. 10 stycznia 1946 roku Krzysztof Manswet Rac to jeden z najbardziej znanych polonijnych działaczy niepodległościowych w USA. Jego sprawa znajduje się w IPN pod sygnaturą IPN BU 1368 / 140 37. Ciekawe, że Rac został uznany przez władze komunistyczne za osobę niepożądaną w Polsce dopiero 17 listopada 1980 roku, kiedy to MSW pisało do MSZ: „Uprzejmie proszę o wpisanie do indeksu osób niepożądanych w PRL obyw. USA Rac Manswet Krzysztof s. Romana, ur. 10.01.1946.” Jako podstawę prawną MSW (czyli SB) podało paragraf 2 punkt 8 instrukcji stanowiącej załącznik do Zarządzenia nr 098 / 67 MSW z dnia 25.09.1967.
Tak zaś brzmiało uzasadnienie tej decyzji z 17 listopada 1980 roku: „W 1962 roku drogą nielegalną przedostał się do RFN, następnie USA (…) K. Rac jest obecnie jednym z aktywniejszych działaczy antypolskiej i antysocjalistycznej grupy emigracyjno-dysydenckiej, skupionej wokół wydawanego w Chicago kwartalnika ‘Pomost’, jest jednym z trzech redaktorów zespołu wydawniczego pisma”.
Kilka dni wcześniej, bo 13 listopda 1980 z-ca naczelnika Wydz. Departamentu I. MSW, pułkownik T. Fiecko pisał do Naczelnika Wydziału V. Biura Paszportów MSW, pułkownika J. Piątkowskiego : „W związku z antykrajową działalnością K.R. Wasz wniosek o wpisanie go do indeksu osób niepożądanych w PRL uważamy za w pełni uzasadniony”
Dopiero 7 grudnia 1989 roku, to jest trzy miesiące po opisanej w innym moim artykule rozmowie Andrzeja Jarmakowskiego z rezydentem SB w konsulacie PRL w Chicago, MSW skierowało do MSW pismo o treści: „Uprzejmie proszę o skreślenie z indeksu osób niepożądanych w PRL ob. USA Rac Manswet Krzysztof, s. Romana, ur. 10.01.1946”.
* * *
Warto w miejscu przypomnieć najważniejsze wydarzenia, które doprowadziły najpierw do rozbicia, a następnie całkowitego niemal zniknięcia z polonijnej sceny politycznej POMOSTU:
Ta wyjątkowo prężna, antykomunistyczna organizacja w roku 1987 przeżyła głęboki kryzys. Grupa działaczy popierających nowoprzybyłego z Polski Andrzeja Czumę zaczęła formułować pod adresem kierujących POMOSTEM Krzysztofa Raca, Mariana Sromka, Romana Koperskiego, Janusza Subczyńskiego i prof. Jana Kryńskiego oskarżenia o dokonywanie nadużyć finansowych. Do grupy rozłamowej należeli m.in. : Andrzej Czuma, Joanna Budzińska, Janusz Szymański z POMOSTU kalifornijskiego oraz Krzysztof Jabłoński, Ewa Jastrzębska, Tomasz Zabłocki oraz Andrzej Stojałowski. Grupa ta zaczęła takze wydawać równolegly miesięcznik pod nazwą „POMOST & Freedom Network”.
W dniach 21 i 22 marca w Chicago odbyl sie Zjazd POMOSTU, którego legalność kwestionowało dotychczasowe kierownictwo POMOSTU. W wybranym na zjeździe nowym kierownictwie organizacji (Rada Dyrektorów) znalazł się tylko jeden z dotychczasowych członków Rady Naczelnej – Jerzy Jabłoński. Na stanowisko prezesa został wybrany Joseph Losiak, na sekretarza – Andrzej Stojałowski, na skarbnika – Joanna Budzińska. Na dyrektorów wybrano: Alfreda Znamierowskiego, Macieja Madeyskiego, Edwarda Duszę, Tadeusza Kamińskiego i Tomasza Zabłockiego. Edward Dusza i Alfred Znamierowski ze stanowisk tych zrezygnowali, gdyż byli zdania, że zjazd nie był legalny.
15 kwietnia 1988 roku ogłoszono wyniki wyborów w Pomoście przeprowadzonych pod sądowym nadzorem i sędzia powiatu Cook H. Siegan ogłosił swoją decyzję. Była ona jednoznaczna. W związku z przytłaczającym zwycięstwem Krzysztofa Raca, Janusza Subczyńskiego i w ogóle całego zarządu sędzia zakazał używania nazwy POMOSTU, wypowiadania się w jego imieniu grupie Joanny Budzińskiej i Andrzeja Czumy. W innym procesie sądowym – Christopher Rac and Anna Rac przeciwko Andrzej Czuma – obie strony doszły do porozumienia w dniu 9 lipca 1991 i zrezygnowały z kontynuowania procesu.
* * *
Wykład Marka Ciesielczyka w sali SWAP w Chicago zgromadził ponad 600 osób.
ZIOMBER
Wydanie zakazu wjazdu do Polski w przypadku Raca miało przynajmniej jakieś uzasadnienie z punktu widzenia komunistów. Rac wyjechał „nielegalnie” z PRL, a później prowadził „wywrotową” działalność w USA przeciwko reżymowi nad Wisłą.
Na listę osób niepożądanych w PRL-u można się było jednak dostać także i wówczas, gdy człowiek tak naprawdę nie stanowił żadnego zagrożenia dla systemu komunistycznego. Takim przypadkiem jest rozpoznawalny w środowisku polonijnym w Chicago, członek Komitetu Pamięci Polonijnej – Zygmunt Ziomber. Jego teczka znajduje się w IPN pod sygnaturą IPN BU 12 18 / 24 979. Urodził się 8 grudnia 1941 roku.
W sierpniu 1960 roku Ziomber odmówił powrotu do PRL z wycieczki do Włoch. Najpierw trafił do Austrii, a później, w 1961 roku – jako uchodźca polityczny wyjechał do USA. W roku 1966 uzyskał obywatelstwo amerykańskie. Gdy w roku 1970 do MSW dotarła informacja, że Ziomber zmienił obywatelstwo, jego nazwisko znalazło się w wykazie osób „których przyjazd do Polski jest niepożądany”. Decyzję o wpisaniu Ziombera na „czarną listę” podjął sam pułkownik M. Milewski, Dyrektor Departamentu I MSW.
W roku 1973 Ziomber chciał odwiedzić chorą matkę w Polsce. Złożył więc wniosek o przyznanie mu wizy. Nie wiedział oczywiście, że jest „osobą niepożądaną w Polsce”. Jako że był to początek rządów Gierka, SB postanowiła pokazać swą „ludzką twarz” i przystąpiła do procesu wycofania swej wcześniejszej decyzji. Cała operacja trwała dość długo. Dopiero 15 lipca 1974 roku nazwisko Zygmunt Ziomber zostało wykreślone z „indeksu osób niepożądanych w PRL”.
Ziomber mógł lecieć do Polski. Nie mamy na razie innych dokumentów, które mogłyby zobrazować dalszy ciąg tej sprawy, jeśli takowy w ogóle zaistniał?
PUCIŃSKI
Jak wynika ze zbioru dokumentów w archiwum IPN o sygnaturze INP BU 01 675 / 56 już w roku 1955 PRL-owskie służby specjalne zaczęły zbierać materiały dotyczące Romana Pucińskiego (który dopiero 4 lata później został kongresmanem). Inwigilację nadzorował sam Naczelnik Wydziału V Departamentu I MSW, ppłk L.Winiawski. Późniejszy kongresman wydał się esbekom interesującym „figurantem” jako że pracował dla pisma „Chicago Sun Times”, w latach 1959-1973 był kongresmanem, a później (1973-1991) radnym w Chicago, sprawował także funkcję szefa KPA na stan Illionois.
W roku 1965 agent SB o pseudonimie „Lizus” donosi do centrali, że Puciński rzekomo pracuje dla FBI i „zajmuje się głównie rozpracowywaniem polskich organizacji w Chicago”. Władze PRL-u tak bardzo nienawidzą Pucińskiego, iż nie mogą sobie wytłumaczyć inaczej jego antykomunistycznej postawy, jak jego rzekomą współpracą z FBI (sic!). Ppłk Z. Piekarek w swym raporcie z lat 60. tak pisze o Pucińskim: „Jest działaczem wyjątkowo reakcyjnym i niektórzy uważają, że jest również kadrowym pracownikiem FBI”.
Służba Bezpieczeństwa założyła nawet Pucińskiemu kartę personalno-operacyjną 8 lutego 1966 roku, ale już 20 listopada 1968 sprawę przekazano do archiwum. Przypadek Pucińskiego uznano za „beznadziejny” z punktu widzenia realizacji jakichkolwiek celów operacyjnych SB. Tak organiczny antykomunista uznany został za twierdzę nie do zdobycia. Nie można było także znaleźć jakichkolwiek materiałów kompromitujących Pucińskiego. Jego nazwisko przewija się przez bardzo wiele różnych dokumentów dotyczących innych spraw.
Także w latach 80. ocena SB osoby Pucińskiego nie uległa zmianie. W piśmie z 6 grudnia 1982 roku do ppłk Aleksandra Szymańkiego Puciński ponownie określany jest jako polonijny działacz „wyjątkowo reakcyjny”. Esbecy zwracają uwagę, że Puciński „został wybrany prezesem Stanowego Kongresu Polonii” „za poparciem Rozmarka” (ówczesnego Prezesa KPA, którego reżym PRL-owski także uważał za nieprzejednanego antykomunistę).
Marek Ciesielczyk