Polski Listopad
Nie uznaję autorytetów ani prawd objawionych III RP
Nie będziemy razem, bo nie ma przyzwolenia na zdradę o świcie i na fałsz przekraczający ludzką miarę.
Nie możemy być razem, bo nasz gniew jest dziś bezsilny, gdy zabrano nam tylu niezastąpionych.
Nigdy nie będziemy razem, bo pamiętamy – kto siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo
poniedziałek, 2 listopada 2015
LISTOPAD TO DLA POLSKI NIEBEZPIECZNA PORA…
Zbyt trudna, by ją odrzucić i zgasić lichtarze pamięci. I nadto znacząca – gdy niepokoi tchórzy echem wydarzeń
– tego, co musi być szalone, by nazwane najświętszym w naszej historii.
To pora niebezpieczna. Gdy budzi Wysockich, Sowińskich, Piłsudskich.
Gdy z mroków zapomnienia powołuje Guślarzy i chóry nocnych ptaków.
Pora jakże sprawiedliwa – równie sycąca Poetów, jak prostych grabarzy.
To pora, gdy idą między żywych duchy – i razem się bratają. Ci z Cytadeli i Pragi, z tymi spod Zadwórza.
Tłumy z Lasu Katyńskiego, z garstką spod Smoleńska.
A tak zbratani, jak tylko ręka kata może połączyć ofiary.
Oni się modlić przychodzą na groby w dnie narodowej, tak zwanej, żałoby…
Miał rację Konstanty bojąc się listopada.
To w naszych dziejach miesiąc niezwykły, w którym liberum conspiro kończy się śpiewem Pierwszej Brygady
i wybucha Niepodległą.
Mieli rację jego sukcesorzy, gdy z lękiem wypatrywali naszych codziennych spisków i kroków mściwych synów.
Dziś powinni się bać. Pamięci o Tych, którzy odeszli – choć mogli z nami pozostać.
I gniewu tych, którzy zostali – na przekór zmorom ze słowa – gęstwą – cienia.
Czekam na Polski Listopad. Porę niebezpieczną dla głupców i kuglarzy. Dla Onych – rechoczących ze słów
o braku „zemsty i odwetu” i tych, którym roi się wspólnota upiorów z żyjącymi.
Groźną dla ludzi bez pamięci, świadków „pierwszej perspektywy” i bywalców salonu.
Czekam na porę tak niebezpieczną, bo naznaczoną nadzieją.
Nie tę lichą, marną, co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera
– ale listopadową, zwyczajną, która czerpie odwagę z rzeczy wyklętych.
Czy ludzie, którzy po nią sięgają – wiedzą co im grozi? Czy znają karę za uleganie satyra obietnicom?
Za zniweczenie – może ostatnich marzeń.
Jeśli jeszcze wierzą, że Bóg cara zrobił carem – lepiej im było się nie urodzić. A nam – nie doczekać tej Nocy.
Autor: Aleksander Ścios