Archiwa tagu: Kraków

Mniej znane fakty z życiorysu śp. Krzysztofa Pendereckiego

Jak się przycięły nasze drogi w czasach PRL-u

Pamięta o tym dzisiaj chyba tylko kilka osób, w tym piszący te słowa. Zmarły wczoraj najwybitniejszy kompozytor XX. wieku, Krzysztof Penderecki, miał swój udział w działaniach antykomunistycznego ruchu studenckiego na przełomie 70-tych i 80-tych lat.

                                  Profesor Krzysztof Penderecki nie chował głowy w piasek w czasach PRL-u, fot. Wikipedia

Chcieliśmy mieć niezależną organizację studencką

W maju 1977, w Krakowie, po zabójstwie przez SB studenta Stanisława Pyjasa, powstał Studencki Komitet Solidarności. W roku następnym zaczęła w krakowskim środowisku studenckim działać kolejna grupa opozycyjna, która w 1979 roku wystąpiła z wnioskiem o rozwiązanie jedynej „legalnej” (z punktu widzenia komunistów) organizacji studenckiej – Socjalistycznego Związku Studentów Polskich i powołanie nowej – niezależnej od Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Pięciu studentów krakowskich – Marek Ciesielczyk, Jarosław Gibała, Małgorzata Bator, Beata Kurylczyk i Marek Smulski, opracowało krytyczny „Raport o stanie SZSP”, który został opublikowany w prasie „podziemnej”.  Rozpoczęła się wówczas zbiórka podpisów pod petycją żądającą powołania do życia nowej, niekomunistycznej organizacji studenckiej. Podpisało się pod nią wówczas ponad 1.700 studentów krakowskich.

Takie akcje protestacyjne przeciw systemowi komunistycznemu popierane były przez pewną część intelektualistów (w tym wykładowców akademickich). W Krakowie była to zazwyczaj zawsze ta sama grupa dysydentów, która podpisywała się zazwyczaj pod różnego rodzaju protestami etc.

Także i tym razem nasze żądania stworzenia nowej, niekomunistycznej organizacji studenckiej poparli swym podpisem wybitni intelektualiści: ksiądz profesor Józef Tischner (filozof, przyjaciel papieża Jana Pawła II), Jacek Woźniakowski (historyk sztuki, prezydent Krakowa po 1989), Izydora Dąbska (filozof), Stanisław Foryś (ekonomista), Hanna Malewska (pisarka), Stefan Smoliński (chemik), Andrzej Staruszkiewicz (fizyk), Henryk Wereszycki (historyk), Andrzej Wroński (logik), Stanisław Zapiór (chemik).

Wówczas w mojej głowie powstał pomysł, który przez kolegów uznany został za mało realny, by nie rzec – szalony, by przekonać do złożenia podpisu pod naszymi żądania także kogoś równie wybitnego, ale kogoś, kto jeszcze nigdy nie angażował się w tego typu akcje przeciw systemowi PRL-u.

Raport Służby Bezpieczeństwa na temat naszej działalności opozycyjnej w 1978 roku w domu studenckim „Żaczek” w Krakowie

Mistrz Penderecki nie chowa głowy w piasek

– „Kto jest najwybitniejszym twórcą, żyjącym w Krakowie?” – spytałem. „Krzysztof Penderecki” odpowiedzieli wszyscy jednym głosem. „Chodźmy więc do Pendereckiego”, zacząłem namawiać pozostałych organizatorów akcji. Wszyscy byli sceptycznie nastawieni do mojego pomysłu. Po pierwsze, mało prawdopodobne, że Penderecki będzie w Krakowie. Także wówczas bardzo często wyjeżdżał za granicę. Po drugie, nawet gdyby był w Krakowie, nie zdołamy się z nim spotkać, gdyż jest człowiekiem niezwykle zajętym. Po trzecie, nawet jeśli go zastaniemy w Akademii Muzycznej (gdzie był wówczas rektorem), to i tak nas nie wpuszczą do jego gabinetu, jak się dowiedzą, kim jesteśmy (nasza grupa była już wówczas znana nie tylko Służbie Bezpieczeństwa, ale w całym środowisku akademickim w Krakowie).

Mimo tych wszystkich wątpliwości odwiedziliśmy sekretariat rektora Pendereckiego i poprosiliśmy sekretarkę o rozmowę z mistrzem. O dziwo, mogliśmy wejść do gabinetu! Nie zabierając cennego czasu profesorowi, przedstawiłem mu sprawę. Gdy powiedziałem, że w Polsce funkcjonuje tylko jedna, akceptowana przez władze organizacja studencka – SZSP i że chcieliśmy powołać do życia – drugą, niezależną, rektor Penderecki bardzo się tym zdziwił i oznajmił, ze jest dla niego oczywistym, iż powinien podpisać się pod naszą petycją do władz.

Wyszliśmy z Akademii Muzycznej zaszokowani i szczęśliwi zarazem, że w gronie sygnatariuszy petycji znalazło się także nazwisko mistrza Krzysztofa Pendereckiego. Prawie natychmiast przekazałem tę sensacyjną informację kolegom ze Studenckiego Komitetu Solidarności (chyba Bronkowi Wildsteinowi), którzy mieli kontakt z KOR-em w Warszawie. Zdaje się, że Jacek Kuroń natychmiast przekazał tę informację do Paryża (Smolarowi?), a z Paryża jeszcze tego samego dnia trafiła ona do Monachium, do Radia Wolna Europa.

Fragment donos tajnego współpracownika SB „Michał” na temat naszych przygotowań do stworzenia nowej, niezależnej organizacji studenckiej

Droga do NZS-u

Gdy wieczorem Polacy usłyszeli w RWE, że pod petycją żądającą powołania do życia nowej, niezależnej organizacji studenckiej  oprócz 1.700 studentów krakowskich  i 10 znanych intelektualistów, którzy wcześniej podpisywali już różnego rodzaju protesty, swój podpis złożył także profesor Krzysztof Penderecki, w PZPR i SB zawrzało. Następnego dnia zostałem wezwany do dziekana (studiowałem wówczas filozofię na UJ), który sugerował, iż jeśli nie zaprzestaniemy tego typu działań, nasz Instytut Filozofii, uchodzący za gniazdo opozycji studenckiej w Krakowie, zostanie zlikwidowany i pozostałości po nim zostaną przyłączone do „czerwonego” Instytutu Socjologii UJ.  Zagrożony był wówczas także dom studencki „Żaczek”, gdzie mieściła się nasza „kwatera główna”.  

Instytutu co prawda nam nie zlikwidowali, ale „Żaczek” został później zamknięty na dłuższy okres (oficjalnie z powodu remontu). Przenieśliśmy wówczas siedzibę naszej „podziemnej” drukarni do domu studenckiego „Piast” na Miasteczku Studenckim.

Jeszcze przed powstaniem „Solidarności”, w kwietniu 1980 roku nasza grupa wprawiła w wielkie zakłopotanie komunistów, gdy zwróciliśmy się do Urzędu Miasta Krakowa o rejestrację nowej organizacji studenckiej pod nazwą „Akademicki Ruch Odnowy”. Wcześniej nikt nie zdecydował się na taki dziwaczny w ustroju komunistycznym ruch, jak próba zalegalizowania z definicji „nielegalnej” (z punktu widzenia PRL-u)  organizacji. Władze Krakowa nie bardzo wiedziały, co zrobić w takiej sytuacji i odesłały nas do Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki.

Ciekawostką jest, iż nie otrzymaliśmy z tego ministerstwa odpowiedzi odmownej. Dlatego uznaliśmy, że Akademicki Ruch Odnowy może działać „legalnie” bez rejestracji, jako stowarzyszenie zwykłe. Naszym celem była m.in. „demokratyzacja szkolnictwa wyższego”. Wśród członków – założycieli ARO byli m.in.: Marek Ciesielczyk, Marian Piątek, Renata Latoszek, Małgorzata Bator. Akademicki Ruch Odnowy wydawał „w podziemiu” pismo – jak się mówiło w „drugim  obiegu” o nazwie „Po prostu bis” oraz książki (np. „Folwark zwierzęcy” Georga Orwella).

Jeden z wywiadów z nami dla hiszpańskiego „Cambate” i nowojorskiego „Intecontinental Press” na temat antykomunistycznego ruchu studenckiego

Kapusie byli wśród nas

Pewna część opozycyjnych działaczy studenckich była – jak się później okazało – tajnymi współpracownikami komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, która – tak się musiała obawiać ARO, iż w pewnym momencie wydała drukiem i kolportowała „fałszywkę”, esbecki numer „Po prostu bis”, by skompromitować autentycznych dysydentów studenckich. Swego rodzaju ciekawostką jest, iż pierwszą wersję statutu Niezależnego Zrzeszenia Studentów opracował piszący te słowa przy pomocy Leszka Maleszki, który okazał się tajnym współpracownikiem SB, donoszącym wcześniej na zamordowanego przez SB Stanisława Pyjasa.

Po powstaniu „Solidarności”, jesienią 1980 roku członkowie Akademickiego Ruchu Odnowy  współtworzyli Niezależne Zrzeszenie Studentów. Jeszcze we wrześniu 1980 roku, bezpośrednio po zakończeniu strajków w Gdańsku, byłem chyba pierwszym studentem, który – jako oficjalny przedstawiciel krakowskiego środowiska akademickiego, rozmawiał z Lechem Wałęsą na temat ewentualnego strajku studenckiego w Krakowie, zaś w 1996 roku w Chicago w czasie audycji telewizyjnej z udziałem Lecha Wałęsy, jako pierwszy pokazałem przed kamerami donosy TW BOLKA – patrz:   

https://www.youtube.com/watch?v=3NJSRcAgWGk&feature=emb_logo

Warto, jak sądzę, w tym momencie przypomnieć postawę śp. profesora Krzysztofa Pendereckiego, który nie tylko był wielkim artystą, ale także miał swój wkład w walkę z systemem komunistycznym i w czasach próby wykazał się odwagą, gdy inni chowali głowę w piasek.

Za walkę o wolną Polskę w czasach studenckich zostałem odznaczony na wniosek Prezesa IPN przez Prezydenta RP Krzyżem Wolności i Solidarności

Marek Ciesielczyk , dr.ciesielczyk@gmail.com  tel. 601 255 849

Odpowiedzialność prezesa Sądu Apelacyjnego

Wniosek o zezwolenie na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie

 
 
Prokuratura Regionalna w Rzeszowie wystąpiła dziś (3 marca 2017 roku) do Sądu Dyscyplinarnego dla sędziów o podjęcie uchwały o zezwoleniu na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie oraz o zgodę na jego zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie.
Wniosek prokuratury ma związek z prowadzonym śledztwem dotyczącym przywłaszczenia co najmniej 17 mln zł na szkodę Sądu Apelacyjnego w Krakowie. W toku postępowania prokuratura zebrała niezbite dowody świadczące o tym, że ówczesny prezes tego sądu brał udział w zorganizowanej grupie przestępczej, przyjął korzyść majątkową o wartości co najmniej 376 300 złotych, uczestniczył w tzw. praniu brudnych pieniędzy oraz przekroczył uprawnienia związane z pełnioną przez siebie funkcją. Są to przestępstwa, za które grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności.
W toku śledztwa ujawniono jednocześnie okoliczności wskazujące na niszczenie istotnych dla sprawy dowodów, tworzenie dowodów fałszywych, podżeganie do składania fałszywych zeznań i zastraszanie świadków. Uzasadnia to obawę matactwa w dalszym postępowaniu, w którym są na bieżąco weryfikowane kolejne materiały dowodowe.
Wniosek o zgodę na pociągnięcie byłego prezesa do odpowiedzialności karnej i zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztowania ma więc na celu zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania.
Mechanizm przestępstwa
Według ustaleń prokuratury ówczesny prezes Sądu Apelacyjnego w Krakowie brał w latach 2013-2016 udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która przywłaszczyła na szkodę Skarbu Państwa co najmniej 17 354 276 złotych. To suma zleconych przez Sąd Apelacyjny w Krakowie, a niewykonanych prac, za które ten sąd zapłacił.
Mechanizm przestępstwa polegał na zawieraniu przez Sąd Apelacyjny w Krakowie umów z zewnętrznymi firmami na świadczenie usług, głównie w postaci analiz i opracowań, za które sąd płacił przeciętnie po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wykonanie tych usług zewnętrzne firmy zlecały następnie pracownikom Sądu Apelacyjnego w Krakowie, w tym jego prezesowi, wypłacając im każdorazowo kwoty od 1500 do 8000 złotych.
Zlecenia miały fikcyjny charakter. Nie były realizowane albo prace mieściły się w obowiązkach służbowych osób, którym je zlecano. Przestępczym procederem kierował ówczesny Dyrektor Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Brało w nim udział kilkanaście osób i firmy powiązane ze sobą poprzez te same, zaangażowane w nie osoby. Część z tych firm powstała wyłącznie w celu realizacji fikcyjnych umów na rzecz Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
Odpowiedzialność byłego prezesa
Zebrane dowody wskazują, że ówczesny prezes Sądu Apelacyjnego w Krakowie ochraniał działania przestępczej grupy i uczynił sobie z jej działalności stałe źródło dochodów. Jego udział w zorganizowanej grupie przestępczej był decydujący dla jej funkcjonowania, ponieważ dawał poczucie bezpieczeństwa osobom uwikłanym w przestępczy proceder.
Sędzia  przyjął  korzyść majątkową w kwocie co najmniej 376 300 złotych jako zapłatę za rzekome przygotowanie opracowań dla zewnętrznych firm, które wykonywały fikcyjne usługi na rzecz Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Pieniądze otrzymywał w gotówce, podpisując jednocześnie umowy zlecenia z zewnętrznymi firmami i wystawiane z późniejszą datą rachunki za rzekomo wykonane przez siebie prace. Poświadczał tym samym nieprawdę i pomagał w ukryciu przestępczego źródła dochodów firm, które działały na szkodę sądu.
Mając świadomość przestępczego charakteru procederu, nie powiadomił o nim organów ścigania. Nie dopełnił też obowiązków spoczywających na nim jako na prezesie Sądu Apelacyjnego, by zapewnić sprawne wykonywanie przez ten sąd zadań ani nie reagował na naruszanie obowiązków przez Dyrektora sądu i nie wnosił o jego odwołanie.
Ponadto – wbrew art. 86 § 4 Prawa o ustroju sądów powszechnych – nie poinformował Ministerstwa Sprawiedliwości o zamiarze podjęcia dodatkowej działalności zarobkowej w postaci zleceń na rzecz firm współpracujących z kierowanym przez niego sądem. Mimo że wywiązywał z tego obowiązku w przypadku prowadzonych przez siebie zajęć m.in. dla aplikantów komorniczych i adwokackich.
Obawa przed fabrykowaniem dowodów
W trakcie przeprowadzonych na zlecenie prokuratury przeszukań w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie nie ujawniono opracowań czy analiz – ani w formie papierowej, ani elektronicznej, które ówczesny prezes miał przygotować na rzecz zewnętrznych firm wykonujących zlecenia dla tego sądu. Nie stwierdzono też ich wpływu w księgach korespondencyjnych sekretariatu Dyrektora Sądu Apelacyjnego. Mimo to pełnomocnik byłego prezesa Sądu Apelacyjnego przekazał prokuraturze kilkanaście opracowań, odnalezionych rzekomo w piwnicy sądu już po dokonanych przeszukaniach
Rodzi to podejrzenie fabrykowania dowodów. Jak ustaliła prokuratura – pozostali członkowie grupy przestępczej jeszcze w trakcie prowadzonej przez Ministerstwo Sprawiedliwości kontroli, która doprowadziła do wykrycia przestępstwa, spotkali się w celu tworzenia fałszywej dokumentacji.
W opinii prokuratury zachodzi więc uzasadniona obawa utrudniania postępowania przez byłego prezesa Sądu Apelacyjnego: wypływania na zeznania świadków czy wyjaśnienia podejrzanych, uzgadniania z nimi wersji zdarzeń, a także tworzenia kolejnych fałszywych dokumentów.
Za zastosowaniem tymczasowego aresztowania przemawia   również wysoka kara za przestępstwa objęte wnioskiem do Sądu Dyscyplinarnego – do 12 lat pozbawienia wolności. Biorąc pod uwagę bogaty materiał dowodowy i fakt, że były prezes Sądu Apelacyjnego ostentacyjnie wykorzystywał swoją funkcję do zuchwałej działalności przestępczej, realne jest wymierzenie co najmniej kilkuletniej kary pozbawienia wolności.
W sprawie tej  Sądy Rejonowy i Okręgowy w Rzeszowie w stosunku do siedmiu osób podejrzanych o przywłaszczenie pieniędzy na szkodę Sądu Apelacyjnego w Krakowie zastosowały wobec nich tymczasowe aresztowanie wskazując między innymi na obawę matactwa. Są wśród tych osób Dyrektor Sądu Apelacyjnego w Krakowie, Główna Księgowa tego sądu i Dyrektor Centrum Zakupów Dla Sądownictwa.
 
Dział Prasowy
Prokuratura Krajowa