Rosja zastosowanie dezinformacji
środa, 20 stycznia 2016
NUDIS VERBIS 4 – KAPITAŁ DEZINFORMACJI
Anatolij Golicyn w książce „Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji” (Biblioteka Służby Kontrwywiadu Wojskowego 2007) przypominał, że sowiecka dezinformacja opierała się na błędach przeciwnika i przyswojonych przez niego stereotypach myślenia. Z nich czerpała siłę i inspirację. Po to, by podstęp był wiarygodny i skuteczny, dezinformacja musiała jak najpełniej odpowiadać oczekiwaniom tych, którzy mają zostać oszukani.
Istota sowieckiej dezinformacji nie polegała zatem na zmyleniu przeciwnika, ale na posłużeniu się nim samym do sprokurowania fałszywych informacji – na tyle podstępnych i niekorzystnych, że przyspieszały przegraną. By tak się stało, musiały zostać spełnione dwa warunki:
należało doskonale poznać przeciwnika, by posługując się tą wiedzą nieustannie wzmacniać w nim naturalne skłonności do wyrażania idei sprzyjających realizacji celu. O ile podstawowa dezinformacja sprowadzała się do przedstawienia fałszu jako prawdy,o tyle dezinformacja stosowana przez Rosję miała na celu zmuszenie przeciwnika do stworzenia przez niego samego fałszywego obrazu wroga.
Już Winston Churchill twierdził, że podczas wojny prawda jest tak cenna, iż trzeba jej zapewnić ochronę złożoną z kłamstw.
Sowieci i ich sukcesorzy doskonale przyswoili tę zasadę.
Współczesne państwo Putina posiada bowiem dwie zasadnicze cechy: z jednej strony, kłamstwo jest dla niego naturalną formą istnienia, z drugiej zaś, znajduje się ono w stanie permanentnej wojny.
Podstawowym orężem tej wojny, nierozerwalnie związanym z państwowością dzisiejszej Rosji, jest mistrzowsko stosowana dezinformacja. Używa się jej w taki sposób, by przeciwnik uwierzył w to, w co powinien wierzyć i umacniając błędne przeświadczenia na płaszczyźnie politycznej, gospodarczej lub militarnej, działał na własną zgubę.
Czytelnicy muszą mi wybaczyć ten teoretyczny wstęp, ale bez przypomnienia zasad rosyjskiej strategii dezinformacji, nie można dziś prawidłowo oceniać i analizować wydarzeń związanych z państwem Putina.
Daleki jestem od przypisywania tej postaci cech geniuszu lub wyjątkowości. Putin nie posiada zbrodniczej perfekcji Stalina, obca mu jest przezorność kremlowskich starców i logika zimnych gier Breżniewa. Ten oficer KGB jest dziś jednak kreowany na najważniejszą postać światowej polityki i rozdaje karty w rozgrywkach militarnych potęg. Prześledzenie tego fenomenu, z pewnością przybliżyłoby nas do rozwikłania zagadek rosyjskiej dezinformacji, ale było bezużyteczne na potrzeby bieżącej polityki. Od dziesiątek lat ciąży nad nią odium fałszywej metodologii i błędnych wyobrażeń. Odium tak mocne, że nie ma dziś przywódcy „wolnego świata”, który odważyłby się postrzegać Rosję w jej właściwym wymiarze politycznym, ekonomicznym i militarnym.
Ta i tylko ta okoliczność jest najpotężniejszym atutem Putina. Zdobytym nie poprzez podboje militarne bądź ekspansję polityczną, ale dzięki stosowaniu dezinformacji, w drodze podstępnych działań agenturalnych i propagandowych.
W ostatnich dwóch latach doświadczyliśmy aż nadto błędnych analiz, związanych z oceną rosyjskich intencji i potencjału militarnego.
Nie chcę znęcać się nad „wybitnymi analitykami” znad Wisły i przypominać ubiegłorocznych zapowiedzi wiosennej ofensywy na Ukrainę czy katastroficznych wizji ataku nuklearnego na Warszawę. Ulubionym zajęciem „wolnych mediów” jest straszenie nas „Iskanderami „wymierzonymi w Polskę” i epatowanie doniesieniami o „gotowości rosyjskiej broni atomowej”. Nikt wierniej nie spełnia roli rezonatora rosyjskich dezinformacji, jak publicyści i politycy straszących nas wojną z Rosją lub roztaczających wizję potęgi militarnej Putina.
Wprawdzie upływ czasu powinien skorygować kształt takich „analiz” i zmusić ich autorów do refleksji, to niewiedza i brak pamięci czytelników znakomicie ułatwiają produkcję kolejnych, bezwartościowych dywagacji.
Fakt, że Rosja znajduje się dziś w bezdennej zapaści i prócz hektolitrów wódki nie ma nic do zaoferowania swoim żołnierzom, że przesunięto o (co najmniej) trzy lata kolejną fazę fikcyjnego „programu modernizacji technicznej sił zbrojnych”, a wpompowane w armię pieniądze rozpłynęły się w kieszeniach generalicji i ludzi FSB, nie może przecież pokonać tyleż efektownego, jak jałowego stwierdzenia, że Putin „dysponuje ogromną siłą” i „planuje napaść na Polskę”. Na tym samym biegunie promoskiewskiej narracji znajdują się bezcenne rady rozmaitych „dobrych wujków”, którzy zapewniają, że jakakolwiek próba ostrej konfrontacji z kremlowskim watażką lub podjęcie politycznej ofensywy wobec Putina, zakończyłaby się „wojną z Rosją” i doprowadziła do wybuchu światowego konfliktu.
Gdy przed dwoma laty Putin wydawał rozkaz „użycia miękkiej siły dla poprawy wizerunku Rosji w świecie”, oznaczało to w istocie zastosowanie dezinformacji – na skalę tak rozległą, by obejmowała działania dyplomatyczne i agenturalne, ale prowadziła też do wytworzenia fałszywej wizji rosyjskiego militaryzmu i mocarstwowości. Ten rozkaz został perfekcyjnie wykonany.
Doniesienia medialne na temat zapaści gospodarki rosyjskiej, putinowskich planów zbrojeń i ofensywy w Syrii, ponownie wywołały falę ostrzegawczych tekstów i analiz.
Obserwując gwałtowny spadek systemu rezerw finansowych Rosji, wielu ekspertów prognozuje, że przy utrzymaniu się obecnych warunków rezerwy te zostaną wyczerpane już w przyszłym roku. Ciągły spadek cen ropy i wartości rubla wzmacnia prognozę katastrofy ekonomicznej.
Zachodnie sankcje powodują zaś nie tylko ubożenie społeczeństwa rosyjskiego i nasilenie objawów niezadowolenia z polityki Kremla, ale (co zdecydowanie ważniejsze) mogą wywołać walki wśród oligarchów i ludzi służb specjalnych. Zagadkowa śmierć szefa GRU Igora Sierguna, może mieć związek z tymi rozgrywkami, ale może też oznaczać, że w rosyjskiej armii narasta niezadowolenie z cięć budżetowych i ograniczania obszarów rabunkowych. Silne GRU mogłoby sprzyjać tendencjom antyputinowskim, a nawet przygotować wojskowy pucz.
Wieloletni spór między FSB a GRU dotyczył zwykle kolejnych stref wpływów oraz podziału łupów z handlu bronią i innych przedsięwzięć nadzorowanych przez służby. Ponieważ od kilku lat następuje kurczenie tych zasobów, nietrudno przewidzieć nasilenie walk i antagonizmów.
Te i wiele innych czynników prowokują dziś do kreślenia scenariuszy negatywnych, w których pojawiają się zapowiedzi wywołania przez Rosję kolejnych wojen i konfliktów zbrojnych. Miałyby one wzmocnić mobilizację społeczną oraz zapewnić Rosji nowe obszary rabunkowej eksploatacji i przyczynić się do wzrostu cen ropy naftowej. W scenariuszach tych pojawia się także obraz „szalonego”, przypartego do muru Putina, który w desperackim akcie samoobrony rzuca wyzwanie całemu światu i wywołuje globalny konflikt.
Autorzy owych analiz nie zaprzątają sobie głowy odpowiedzią na zasadnicze pytanie: dlaczego pułkownik KGB miałby ryzykować utratę najważniejszego kapitału współczesnej Rosji – ekspansywnej sieci intryg i dezinformacji oplatającej świat? Kapitału (dodam) budowanego mozolnie przez kilka pokoleń kagebistów i ich seksotów. Z jakich zasobów sfinansowałby wojnę przeciwko NATO i jakie korzyści osiągnął z wywołania śmiertelnej dla Rosji konfrontacji?
Autor: Aleksander Ścios