Przysłowia są mądrością ludu. Jedno z nich mówi: „Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane”. Co cztery lata na tarnowskiej scenie pojawiają się ludzie, którzy uważają, iż mają znakomitą receptę na choroby Tarnowa i bez problemu zrealizują swe pomysły, wchodząc do Rady Miejskiej (nawet jak przy tej okazji powstanie kilka różnych niezależnych komitetów wyborczych). Tymczasem „najgłupsza na świecie ordynacja wyborcza” (by użyć słów prof. Zbigniewa Brzezińskiego) sprawia, że wszystkie te komitety przepadają w wyborach, choć na ich listach jest mnóstwo wartościowych ludzi. Brak porozumienia, chorobliwe ambicje liderów, brak znajomości reguł wyborczych sprawiają, że ponoszą oni klęskę wyborczą.
W roku 2002 dwóch przyzwoitych ludzi Jerzy Pilch i Ryszard Knapik postanowili odłączyć się od bezpartyjnego komitetu UCZCIWOŚĆ i wystartować osobno do Rady Miejskiej jako lista RAZEM. Obydwaj mieli dobre intencje, ale słabą wiedzę na temat ordynacji wyborczej. Mimo, że było oczywistą rzeczą, iż start w wyborach dwóch niezależnych komitetów zakończy się ich porażką, trwali w swym uporze i wystartowali osobno. UCZCIWOŚĆ uzyskała co prawda aż ponad 15% głosów, ale do Rady Miejskiej wprowadziła tylko 4 radnych, zaś RAZEM uzyskując zaledwie niecałe 7% głosów, przepadło z kretesem. Oznaczało to, iż wielu naprawdę przyzwoitych kandydatów pozostało poza Radą Miejską. Gdyby RAZEM poszło do wyborów z UCZCIWOŚCIĄ, ze wspólnej listy weszłoby do Rady Miejskiej nie 4, lecz 7 kandydatów.
W roku 2006 kolejny przyzwoity tarnowianin – dr Zbigniew Martyka, który – podobnie jak cztery lata wcześniej Pilch i Knapik – miał dobre chęci, uwierzył, że zostanie prezydentem miasta i wbrew dotychczasowemu doświadczeniu oraz argumentom kolegów z UCZCIWOŚCI, wystartował osobno, wystawiając komitet o nazwie „Solidarny i Nowoczesny Tarnów – SiNT”. Znowu okazało się, że udział w wyborach do Rady Miejskiej wielu niezależnych komitetów kończy się dla nich tragicznie. UCZCIWOŚĆ otrzymała ok. 8% głosów, a SiNT tylko 5% i żaden z tych komitetów nie miał radnego, choć na ich listach było sporo wspaniałych ludzi. Ponownie brak wiedzy lub osobiste ambicje przyczyniły się do porażki 100 ludzi, którzy znaleźli się na tych listach. Trzeba tutaj przypomnieć, że głównym winowajcą braku porozumienia był wówczas jeden z inicjatorów SiNT Daniel Tymoszuk, dziś działający w dopiero co powstałej „Inicjatywie Tarnowskiej”, który – jak się wydaje – po 17 latach dalej nie rozumie, w czym rzecz.
W roku 2014 kolejni niezależni tarnowianie – m.in. Jacek Litwin, Jakub Kaszuba uwierzyli, iż mogą wprowadzić do Rady ludzi, którym naprawdę leży na sercu dobro Tarnowa i stworzyli komitet wyborczy „Tarnów od Nowa”, zaś inna grupa – m.in. Ryszard Żądło (dziś w „Inicjatywie Tarnowskiej”) i Mieczysław Kras, zdołali przekonać innych, że jako niezależny komitet „Ziemia Tarnowska” są także w stanie zawojować tarnowską scenę. Gdy przedstawiciele trzeciego komitetu „Nowa Prawica – Oburzeni” starali się ich przekonać, że osobny start to pewna porażka, a wspólna lista to możliwość wprowadzenia do Rady Miejskiej ludzi spoza układu, niestety odrzucili tę propozycję. „Tarnów od Nowa” otrzymał zaledwie ok. 3% głosów, „Ziemia Tarnowska” – ok. 5%, a „Nowa Prawica – Oburzeni” – 6,5%. Oczywiście wszystkie trzy komitety przepadły, a ok. 150 uczciwych, inteligentnych kandydatów nie miało najmniejszych szans, by współdecydować o losach Tarnowa. Dopiero sądowe unieważnienie wyborów do Rady Miejskiej na mój wniosek, doprowadziło do wprowadzenia do Rady Miejskiej (w powtórzonych wyborach) jednego radnego z ramienia OBURZONYCH – piszącego te słowa (nawiasem mówiąc uzyskałem wówczas drugi najlepszy wynik w moim okręgu wyborczym). Patrz film z rozprawy sądowej, której wynikiem było unieważnienie wyborów, tutaj: https://youtu.be/jg-mFN4DUBU
Teraz słyszymy, iż niektórzy tarnowianie (być może także z „Inicjatywy Tarnowskiej”/?/, która – jak wydaje – powstała z inspiracji działaczy Partii Republikańskiej, będącej „przybudówką” PiS-u), mający – jak zakładam – także dobre intencje – jak ich koledzy w przeszłości, chcą stworzyć – obok innej, pączkującej od kilku już miesięcy, inicjatywy – osobną listę wyborczą. Jeśli tak się stanie, zakończy się to w podobny sposób jak w opisanych tu wcześniejszych przypadkach i ponownie kilkudziesięciu przyzwoitych ludzi, którym zależy na rozwoju Tarnowa, przez kolejne 5 lat będzie mogło jedynie spoza Sali Lustrzanej obserwować upadek naszego miasta, gdyż efektem ubocznym udziału takiej dodatkowej listy w wyborach będzie zwycięstwo albo PO, albo PiS-u, które w ciągu ostatnich lat pokazały, że nie mają żadnego pomysłu na rozwój Tarnowa. Partiokracja to najgorszy scenariusz dla Tarnowa
Jedynym sposobem na wprowadzenie kompetentnych ludzi do Rady Miejskiej i uzyskanie w niej racjonalnie myślącej większości, która wyprowadzi Tarnów z agonii ekonomicznej, jest stworzenie jednej, wspólnej listy wyborczej ludzi niezależnych od partii politycznych i wybór bezpartyjnego, niezależnego prezydenta miasta, nie pozwalającego się prowadzić na smyczy partyjnej.
Jednym ze najskuteczniejszych sposobów panowania imperiów nad podbitymi narodami było utrzymywanie ich w słabej kondycji fizycznej i niski poziom edukacji. Znacznie bowiem łatwiej jest zniewalać ludzi mało sprawnych fizycznie i umysłowo.
Wypróbowane metody panowania nomenklatury:
zaplanowana deedukacja i demedycynizacja
Oczywiście historia zna jeszcze bardziej brutalne sposoby kontrolowania i niszczenia podbitych narodów – np. Sowieci przesiedlali miliony ludzi na tereny o bardzo trudnych warunkach życia i zmuszali do niewolniczej pracy, zaś Niemcy mordowali przy pomocy gazu.
Także w dzisiejszych czasach panujący (również w systemach, które profesor Matyja określa mianem „semidemokracji”) stosują – znane od tysięcy lat – skuteczne techniki zniewalania poddanych, zwanych obecne często przez nich paradoksalnie „obywatelami” lub „wyborcami”.
Słabo wykształconymi ludźmi, pozbawionymi prawdy poprzez kulturową (głównie medialną) dezinformację oraz skutecznej opieki medycznej, znacznie łatwiej rządzić. Z tego zdawali sobie sprawę komuniści w czasach PRL-u, stosując brutalną cenzurę, quasi edukację oraz niski poziom usług medycznych.
Niestety także po roku 1989 kolejne ekipy rządzące, które można by nazwać „nową nomenklaturą”, stosują podobne metody jak niegdyś – nazwani prze Leszka Nowaka „trój-ciemiężcami” – komunistyczni władcy-właściciele-kapłani (patrz: Michael Voslensky: Nomenklatura: the Soviet ruling class – https://archive.org/details/nomenklaturasovi0000vosl_l7v8
Jak ogłupić homo semi-democraticus
Najnowsza historia świata jasno wskazuje, iż największych skoków cywilizacyjnych dokonywały narody, które decydowały się na intensyfikacje procesów edukacyjnych obywateli. Na przykład Irlandia czy Finlandia, które postawiły na wzmożoną, nowoczesną edukację, szybko znalazły się w czołówce na wszystkich możliwych listach rankingowych, obrazujących rozwój cywilizacyjny i standard życia.
Stany Zjednoczone, których 8 uniwersytetów znajduje się w pierwszej dziesiątce najlepszych uczelni świata, a zdecydowana większość Nagród Nobla przypada amerykańskim naukowcom, od ponad 100 lat dominują praktycznie w każdej dziedzinie rozwoju cywilizacyjnego.
Jest chyba truizmem twierdzenie, iż poziom edukacji (zwłaszcza w XXI wieku) decyduje o tempie rozwoju i standardzie życia w danym państwie. Jeśli jednak dla panujących ważniejszym od poziomu życia obywateli jest ich skuteczne ogłupianie (np. przez centralnie sterowaną propagandę), wówczas nie tylko nie będą zabiegać o wysoki poziom nauczania (od przedszkola po wyższą uczelnię), lecz tak je organizować, by obywatel kończąc swą edukację (czy to po maturze czy obronie pracy doktorskiej), nie był zbyt inteligentny, by dokonywać słusznych wyborów. To znacznie ułatwia utrzymanie się przy władzy nowej nomenklaturze w semi-demokracji, jaka panuje w Polsce po 1989 roku.
Najlepszym dowodem na słaby poziom nauczania w Polsce są odległe miejsca polskich uczelni w tzw. Rankingu Szanghajskim. Od lat wypadają one wyjątkowo blado (by użyć eufemizmu) na tle innych.
W Rankingu Szanghajskim 2022 – wśród 1000 najlepszych na świecie uczelni Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski znalazły się w piątej setce – w grupie 401-500. Ich pozycja teraz jest gorsza niż kilka lat temu – np. w 2020 Uniwersytet Warszawski był w czwartej setce, podobnie jak Uniwersytet Jagielloński – w 2019 !
patrz: https://www.shanghairanking.com/rankings/arwu/2022
Pracownicy polskich wyższych uczelni od lat skarżą się na bardzo niski poziom wykształcenia absolwentów szkół średnich, którzy zaczynają swe studia. Niski poziom nauczania zarówno w szkołach średnich jak i podstawowych wynika nie tylko z chaosu edukacyjnego, jaki niosą ze sobą kolejne „reformy oświatowe” po 1989 roku (np. powstanie gimnazjów etc.), ale także (a może przede wszystkim) z negatywnej selekcji w zawodzie nauczyciela, będącej skutkiem ok. 2-krotnie niższego wynagradzania pracowników oświaty w stosunku do wynagrodzeń na tzw. Zachodzie.
Nie chodzi tu bynajmniej o to, iż polscy nauczyciele zarabiają 2-3 razy mniej niż w Niemczech czy Szwajcarii, lecz o to, że stosunek ich wynagrodzeń do płac w innych zawodach w Polce znacząco odbiega od tego typu relacji na tzw. Zachodzie. W naszym kraju zawód nauczyciela stracił swój prestiż i w związku z tym związane z nim odpowiednie wynagrodzenie za pracę. Szkoły polskie nie mają najmniejszych szans przyciągnąć świetnych nauczycieli, bo ci wybierają po prostu lepiej płatne prace. Obserwuje się często negatywny stosunek społeczeństwa do zawodu nauczyciela, co jest zjawiskiem kuriozalnym. Co z tego wynika? Ostatni raz Polak otrzymał Nagrodę Nobla z dziedziny nauk ścisłych 111 lat temu (Skłodowska).
Nie mniej groźnym dla polskiego narodu zjawiskiem jest ogłupianie ludzi poprzez coś, co nadal prezentuje się (głównie w telewizji) jako „kultura”. To, co niegdyś było faktyczną kulturą, zastępuje się świadomie zjawiskami, które symbolicznie możemy nazwać „Zenkiem Martyniukiem”. Obywatele bujają się w rytmie disco polo, co ma im pomóc podjąć właściwą (z punktu widzenia nowej nomenklatury) decyzję np. przy urnie wyborczej. Stosowana zaś przez obydwa walczące ze sobą w wojnie polsko-polskiej „plemiona” cenzura i różne metody dezinformacyjne mają kształtować w odpowiedni (dla tych „plemion” politycznych) sposób homo semi-democraticus. W podobny sposób komuniści tworzyli kiedyś homo sovieticus, co świetnie zrelacjonował np. Aleksader Zinowjew, patrz https://ruj.uj.edu.pl/xmlui/bitstream/handle/item/87376/gwizdz_aleksandra_zinowiewa_koncepcja_istoty_2008.pdf?sequence=1&isAllowed=y:
Tak „wykształcony” i zmanipulowany Polak głosuje na przykład na 23-letniego magazyniera spod Wieliczki tylko dlatego, że nosi nazwisko znanego polityka (autentyczny przypadek z tarnowskiego okręgu wyborczego!) lub na kandydata na radnego, gdyż ten „ładnie śpiewa godzinki” (tak było naprawdę w czasie wyborów samorządowych w małopolskim Tarnowie)
Czy nowa nomenklatura po 1989 chce zniszczyć naród fizycznie
Dlaczego w ciągu ponad 30 lat żadna z rządzących ekip nie przeprowadziła takich zmian w systemie ochrony zdrowia, które nie kazałyby czekać dziecku polskiemu na ściągnięcie gipsu ze złamanej ręki kilka miesięcy (osobiście znam taki przypadek!) lub nie skazywałyby staruszka na ekonomiczną eutanazję? Problemy polskiej służby zdrowia wynikają nie tylko z braku pieniędzy, ale przede wszystkim z fatalnej jej organizacji, co potwierdzają znający się na tym specjaliści.
Naczelna Rada Lekarska ocenia, że w Polsce brakuje ok. 68 tysięcy lekarzy; jest ich ok. 140 tysięcy i ok. 38 tysięcy dentystów (wielu polskich lekarzy jest już w wieku emerytalnym), patrz:
Od wielu już lat z Polski ucieka ok. 1.000 młodych lekarzy rocznie. Z jednej strony ordynatorzy czy lekarze na kontrakcie zarabiają gigantyczne pieniądze, z drugiej zaś – młodzi stażyści otrzymują wynagrodzenia porównywalne z pensją sprzedawczyni w supermarkecie i dlatego po studiach emigrują, (zwłaszcza, iż staż trwa zbyt długo). Rozwiązanie tego problemu wydaje się proste, lecz nowa nomenklatura go nie stosuje od ponad 30 lat. Samo zwiększenie liczby studentów medycyny nic nie da. Trzeba skrócić okres stażu lekarza, zwiększyć znacząco wynagrodzenie młodych lekarzy, a z drugiej strony np. zobowiązać studentów medycyny do zwrotu kosztów kształcenia w razie emigracji z Polski w okresie – powiedzmy – 10 lat od chwili ukończenia studiów.
Do 2030 roku liczba zatrudnionych pielęgniarek i położnych zmniejszy się o 16%! Na 231 tysięcy pielęgniarek aż 146 tysięcy ma więcej niż 60 lat; średnia wieku pielęgniarek i położnych wynosi 51 lat; prawie 70 tysięcy pracuje mimo uzyskania uprawnień emerytalnych.
patrz: https://www.prawo.pl/zdrowie/w-szpitalach-brakuje-pielegniarek,513431.html
Zawód pielęgniarki i położnej jest niedoceniany w Polsce podobnie jak zawód nauczyciela. Oczywiście przyczyna braku chętnych do wykonywania tego zawodu w Polsce jest podobna jak w przypadku młodych lekarzy – zbyt niskie wynagrodzenie w stosunku do kwalifikacji i obowiązków.
Nowe ugrupowanie – Antypartia (www.antypartia.org) zaproponowało m.in. likwidację podwójnej administracji w województwach, która jest kuriozum w skali całego świata (wojewoda i urząd wojewódzki oraz marszałek województwa i sejmik wojewódzki). Antypartia proponuje pozostawić tylko samorząd, podobnie jak na całym cywilizowanym świecie! W Polsce jest 380 powiatów, które tak naprawdę stanowią swego rodzaju „koryto” dla szwagrów partyjnych. Gdybyśmy zlikwidowali 380 starostw powiatowych, w których pracują przeważnie przysłowiowi „znajomi i krewni królika”, a ich kompetencje przekazali gminom (których jest zbyt dużo – 2.500, a wystarczyłoby ok. 2.000) oraz urzędy wojewódzkie, zaoszczędzilibyśmy rocznie – jak oblicza Antypartia – taką sumę, która wystarczyłaby na podwyższenie miesięcznego wynagrodzenia każdej polskiej pielęgniarki o ok. 2.000 zł netto, czyli prawie 2-krotnie!
Choć liczba mieszkańców USA jest ok. 8 razy większa niż w Polsce, w amerykańskiej Izbie Reprezentantów jest 435 kongresmenów, czyli mniej niż posłów w Sejmie RP. Antypartia proponuje redukcję liczby posłów oraz ich wynagrodzeń, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze – przeznaczać np. na konieczne zabiegi medyczne, na które teraz podobno brakuje funduszy.
Jeśli do procesu systematycznego osłabiania siły fizycznej narodu poprzez kulejący system ochrony zdrowia w Polsce dodany ujemny przyrost naturalny oraz trwającą ciągle emigrację ekonomiczną, musimy dojść do wniosku, że nowa nomenklatura dąży świadomie do takiego stanu społeczeństwa polskiego, który ułatwi nad nim panowanie, tym bardziej, iż w Polsce funkcjonuje „najgłupsza na świecie” ordynacja wyborcza (jak ją określił doradca ds. bezpieczeństwa jednego z prezydentów USA), a niezwykle ważne w demokracji narzędzie, jakim jest referendum, w praktyce jest fikcją.
Polska jest w rzeczy samej semi-demokracją, w której siła społeczeństwa jest w znaczący sposób świadomie osłabiana przez nową nomenklaturę od ponad 30 lat nie tylko poprzez wadliwy system polityczny, ale także ogłupiający obywateli system edukacji, kultury (w tym przed wszystkim dezinformacji) oraz brak skutecznego systemu ochrony zdrowia Polaków.
Marek Ciesielczyk
Autor – doktor politologii Uniwersytetu w Monachium, profesor University of Illinois w Chicago, Fellow w European University Institute we Florencji, pracownik naukowy Forschungsinstitut fur sowjetische Gegewart (którego dyrektorem był prof. Michael Voslensky), niezależny radny Rady Miejskiej w Tarnowie 5-ciu kadencji, Przewodniczący Antypartii (www.antypartia.org),
Zadziwiające, iż w Polsce tak mało mówi się o reparacyjnych żądaniach Grecji wobec Niemiec w momencie, gdy sami zaczęliśmy domagać się takich odszkodowań. Skoordynowane działania polsko-greckie mogłyby zmusić Niemcy do wypłaty takich reparacji i Polsce, i Grecji.
Dlaczego Grecja słusznie domaga się odszkodowań?
Jak wiadomo, Grecja została napadnięta najpierw przez Włochów w roku 1940, a nieco później przez Niemców, którzy okupowali ten kraj przez 4 lata. W sumie w czasie niemieckiej okupacji śmierć poniosło ok. pół miliona Greków (tylko klęska głodu przyczyniła się do śmierci ok. 300 tysięcy osób).
W 1960 roku RFN zobowiązała się wypłacić Grekom 115 mln marek w formie odszkodowania. Powołując się na tzw. umowę londyńską z 1953 roku, Grecja twierdzi jednak teraz, iż Niemcy powinni jej wypłacić reparacje wojenne w wysokości ok. 300 miliardów euro, jako że w w/w umowie ustalono, że roszczenia państw, które ucierpiały w wyniku wojny, będą aktualne dopiero w momencie zjednoczenia Niemiec. Tak więc w 2019 roku Grecja zażądała od Niemiec wypłaty odszkodowań. Niemcy odmówiły, podobnie jak później w przypadku polskich roszczeń.
Niektórzy twierdzą, iż Niemcy są faktycznie zobowiązane do wypłaty swym ofiarom odszkodowań nie tyle po zjednoczeniu, co po podpisaniu traktatu pokojowego z czterema mocarstwami okupacyjnymi. W 1990 roku podpisano tzw. Traktat 2+4 (czyli Traktat o ostatecznym uregulowaniu w odniesieniu do Niemie) i choć nie był to przecież traktat pokojowy, to faktycznie został za taki uznany. Tak więc zostały spełnione wszystkie formalne warunki wypłaty reparacji wojennych przez Niemcy.
W 2021 roku, przy okazji 80. rocznicy inwazji Hitlera na Grecję, kraj ten ponowił swe słuszne żądania wobec RFN.
Tylko wspólnie możemy złapać Niemców za gardło
Z polskiego „Raportu o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej 1939-1945” wynika, iż ogólna kwota strat Polski, poniesionych wskutek niemieckiej napaści na nasz kraj i okupacji, wynosi 6 bln 221 mld zł.
Minister spraw zagranicznych RP podpisał 3 października br., notę dyplomatyczną, którą przekazano MSZ RFN. „Wyraża ona przekonanie polskiego ministra spraw zagranicznych, że strony powinny podjąć niezwłoczne działania zmierzające do trwałego, kompleksowego i ostatecznego, prawnego i materialnego uregulowania kwestii następstw agresji i okupacji niemieckiej w latach 1939-1945” – powiedział minister Zbigniew Rau.
Wszyscy jednak zdajemy sobie sprawę, iż Niemcy zrobią wszystko, by nie wypłacić ani Grecji, ani Polsce odszkodowań wojennych. Co więc powinniśmy zrobić?
Skoro i Polska, i Grecja domaga się tego samego, skoro i Polska, i Grecja są członkami Unii Europejskiej, obydwa te kraje powinny jak najszybciej rozpocząć rozmowy na temat wypracowania wspólnej strategii działania wobec Niemiec.
Co wynika z Umowy londyńskiej?
Tzw. „Umowa londyńska” czyli „Umowa w sprawie długów niemieckich (Agreement on German External Debts) – z 27 lutego 1953 roku dotyczyła spłaty niemieckich długów zagranicznych, które pochodziły z okresu sprzed 8 maja 1945 roku, a jej stronami były Niemcy Zachodnie i 33 państwa alianckie. RFN wzięła wówczas na siebie zobowiązania finansowe III Rzeszy sprzed roku 1939, a wszystkie roszczenia państw, które ucierpiały w wyniku wojny i okupacji niemieckiej, zostały przełożone do chwili zjednoczenia Niemiec i podpiasania traktatu pokojowego, o czym już była mowa wcześniej.
Podpisanie Umowy londyńskiej
Polsko-grecka strategia wobec Niemiec
Skoro Republika Federalna Niemiec nie respektuje postanowień Umowy londyńskiej mimo, że została ona podpisana także przez RFN, Polka i Grecja powinny jak najszybciej skorzystać z zapisów artykułu 273 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, który mówi, iż to Trybunał Sprawiedliwości jest właściwym organem do orzekania w każdym sporze między Państwami Członkowskimi.
Po drugie – oprócz drogi prawnej Polska i Grecja powinny wspólnie przystąpić do ofensywy dyplomatycznej na całym świecie, a nie tylko w Europie (przede wszystkim w USA i Izraelu). W USA wielu wpływowych polityków ma greckie korzenie
Po trzecie – obydwa poszkodowane przez Niemcy państwa muszą podjąć systematyczne działania infomacyjno-propagandowe na całym świecie (włącznie z publikacją płatnych ogłoszeń w największych stacjach telewizyjnych, rozgłośniach radiowych, gazetach, portalach etc., zorganizowaniem objazdów autobusów z stosownymi reklamami po wszystkich kontynentach).
Zmasowane działania tego typu Polski i Grecji muszą doprowadzić do ustępstw ze strony Niemiec. Oczywiście Niemcy nie są w stanie wypłacić od razu całości odszkodowań (reparacje przypadające Polsce to przecież kilka rocznych PKB Niemiec!). Mogą to jednak robić „na raty” i także „w naturze”. Na przykład niemieckie firmy budowlane (opłacane przez rząd RFN) mogą budować w Polsce autostrady etc.
Tylko wspólna akcja polsko-grecka może doprowadzić do zmuszenia Niemiec do wypłaty należnych nam odszkodowań wojennych.
Marek Ciesielczyk
Autor jest doktorem politologii Uniwersutetu w Monachium, b. pracownikiem naukowym jednego z instytutów politologicznych w Bonn, Fellow w European University Institute we Florencji i profesorem University of Illinois w Chicago, Przewodniczącym Antypartii (www.antypartia.org), która już w ub. roku wystąpiła z żądaniem wypłaty Polsce odszkodowań wojennych, patrz np.:
Gdy nie możesz własnym samochodem, podwieziemy Cię naszymi busami, które będą na Ciebie czekać o godz. 11:00 na parkingu między Dworcem Centralnym i ulicą Emilii Plater – patrz mapka niżej.
________________________________________________________________
Zgłoszenia udziału – tel. 601 255 849.
Do wszystkich pozaparlamentarnych ugrupowań antysystemowych
Jeśli nie chcesz, by skończyło się tak jak zwykle (tj. z ręką w nocniku tuż przed wyborami), weź udział w tym spotkaniu.
Zapraszamy wszystkie pozaparlamentarne środowiska antysystemowe, zainteresowane współpracą (zwłaszcza w czasie przyszłorocznych wyborów parlamentarnych)
w sobotę, 15 października, o godz. 15:00 , w tym samym hotelu „U Witaszka”
Na polskiej scenie politycznej jest miejsce na nowe, antysystemowe ugrupowanie
„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów”. Albert Einstein
Od ćwierć wieku pozaparlamentarne grupy, które nazwiemy tu umownie „antysystemowymi”, podejmują te same w gruncie rzeczy działania i dziwią się, iż nie prowadzą one skutecznie do celu – to jest – istotnych, pozytywnych zmian zainfekowanego wirusem głupoty, nieuczciwości i tchórzostwa systemu politycznego, który sprawia, iż tak naprawdę Polacy pozbawieni są wielu praw, z których korzystają obywatele innych, w pełni demokratycznych państw.
Od ćwierć wieku to samo: zjednoczenie tak, ale pod naszym sztandarem…
Już 4 lata po wprowadzeniu w Polsce quasi-demokracji, jesienią 1994 roku prawicowe środowiska pozaparlamentarne podjęły nieudaną próbę zjednoczenia, która przeszła do historii jako Konwent św. Katarzyny. Jednym z jej inicjatorów był ksiądz Józef Maj. Dodać w tym miejscu należy, iż dokładnie 20 lat później z inicjatywy stowarzyszenia OBURZENI – także u księdza Maja – doszło do kilku spotkań, które miały podobny cel jak Konwent św. Katarzyny. Oczywiście i tym razem cała operacja zakończyła się niepowodzeniem.
Rok 2014, Warszawa, kolejna próba zjednoczenia ugrupowań pozaparlamentarnych, od lewej Marek Ciesielczyk, Jak Sposób, śp. Antoni Gut, ksiądz Józef Maj, fot. arch. własne
W 2015 roku PodziemnaTV Konrada Daniela, stowarzyszenie Oburzeni i ugrupowanie Jedność Narodu zorganizowały debatę antysystemowych kandydatów na prezydenta Polski, która miała być kolejną próbą zjednoczenia pozaparlamentarnych środowisk, patrz:
Jej wynik był oczywiście do przewidzenia, podobnie jak wielu innych, wcześniejszych prób tego typu. Każdy dostrzegał – jak zwykle – potrzebę zjednoczenia, ale gdy przyszło do konkretów, każdy proponował zjednoczenie pod swoim sztandarem, uważając się za wodza numer jeden. Oczywiście pozostali to odrzucali i pozostawało po staremu – wszystkie te ugrupowania tradycyjnie przegrywały z kretesem.
W ciągu ostatnich 25 lat pointa, sformułowana ponad 500 lat temu przez Jana Kochanowskiego, zawsze jest ta sama: „Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”.
Czego uczą przypadki AWS, Zjednoczonej Prawicy i Konfederacji?
Leszek Kołakowski przypomniał swego czasu, iż rzeczy, które wydają się oczywiste, nie są takimi wcale dla większości i że prawdę oraz znaczenie tych oczywistości trzeba ciągle przypominać. Wszyscy niby wiedzą, że Wielka Brytania to wyspa, ale tylko nieliczni zdają sobie sprawę z tego historycznych konsekwencji. Spora liczba ludzi wie, że Karol Marks był filozofem niemieckim, ale tylko mała garstka jest świadoma znaczenia tego faktu dla filozofii idola komunistów.
Wszyscy powinni wiedzieć, że 2+2=4 i że 2<4, ale gdy przychodzi czas podejmowania decyzji, prawie zawsze okazuje się, iż oceniający krytycznie to, co stało się w Polsce po roku 1989, uważają jednak, iż 2=4 i nie mają zamiaru łączyć sił, by dokonać zmian zainstalowanego w wyniku tzw. „Okrągłego Stołu” i przyjęcia Konstytucji w 1997 roku systemu politycznego, zwanego teraz czasem „demokracją bezobjawową”.
Podobno wyjątki potwierdzają regułę. Takimi są przypadki AWS, Zjednoczonej Prawicy czy Konfederacji. Gdy w 1996 nielewicowe, bardziej lub mniej kanapowe ugrupowania zjednoczyły się, w następnym roku – jako Akcja Wyborcza Solidarność (AWS) wygrały wybory z lewicą. Samodzielnie PiS nie wygrałoby wyborów, gdyby nie zjednoczenie z ugrupowaniami Ziobry i Gowina w formie Zjednoczonej Prawicy. Ruch Narodowy czy ugrupowania Korwina-Mikke lub Brauna nigdy nie weszłyby do Sejmu, gdyby nie zjednoczenie w Konfederacji.
Irracjonalne zachowanie pozaparlamentarnych środowisk
DEMOKRACJA BEZPOŚREDNIA
Jednym z ugrupowań, które przez kilka ostatnich lat dążyło do zmiany systemu politycznego w Polsce, jest partia o nazwie Demokracja Bezpośrednia, która powstała w 2012 roku. Jej założycielem był Adam Kotucha. Demokracja Bezpośrednia nie chciała nigdy być tradycyjną partią polityczną, deklarowała, że jest „organizacją spoza układu”.
Startując w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku zdołała się zarejestrować tylko w 6 z 13 okręgów wyborczych i otrzymała w sumie zaledwie ok. 16 tysięcy głosów, tj. 0,23%. W tym samym roku w wyborach samorządowych zarejestrowała listy w 51 z 85 okręgów wyborczych do sejmików wojewódzkich i otrzymała zaledwie 0,81% głosów w skali kraju. Rok później w wyborach prezydenckich kandydat Demokracji Bezpośredniej (ówczesny rzecznik tej partii Paweł Tanajno) zajął ostatnie, 11. miejsce, uzyskując zaledwie 0,2% głosów. W roku 2018 ten sam Tanajno startując na prezydenta Warszawy zdobył tylko 0,4% głosów.
Zbigniew Kawalec – lider Demokracji Bezpośredniej, fot. FB
Na początku 2020 roku przewodniczącym Demokracji Bezpośredniej został Zbigniew Paweł Kawalec, przedsiębiorca warszawski. Uczestniczył w kolejnej próbie zjednoczeniowej ugrupowań antysystemowych w Gdańsku-Jelitkowie w lipcu 2020 roku, patrz: https://www.kuprawdzie.pl/antypartia-deklaracja-ideowa-nowej-partii/
poszedł jednak swoją drogą. Na swym profilu na Facebook pisze: „Zbieram ludzi. Tworzymy think-tank, fundację, wydawnictwo, portal i partię polityczną. Zapraszam do współpracy”. Kawalec uważa, iż nie można skutecznie budować nowego ugrupowania od podstaw, bez zaangażowania znanej twarzy i w związku z tym szuka takiego rozpoznawalnego lidera swej formacji.
Czy obecny szef Demokracji Bezpośredniej ma rację? I tak, i nie. Przykłady szybko formujących się i osiągających względne sukcesy wyborcze ugrupowań Kukiza, Palikota, Petru pokazują, iż wokół znanej osoby szybko gromadzą się jej wyznawcy i są w stanie osiągnąć wynik ok.10%. Kawalec nie bierze jednak pod uwagę krótkiego terminu ważności tego typu tworów.
Tak jak z powodu rozpoznawalności lidera nowy ruch tworzy się stosunkowo szybko, tak samo szybko z powodu błędów tegoż lidera rozpada się. W wyborach prezydenckich Kukiz cieszył się poparciem ponad 20% wyborców, teraz jest bankrutem politycznym, podobnie jak w/w Palikot czy Petru. Zapewne taki sam los czeka Hołownię. Dlatego wiara lidera Demokracji Bezpośredniej w skuteczność przyjętej przez niego metody tworzenia nowej formacji politycznej może prowadzić do wielkiego rozczarowania.
BEZPARTYJNI SAMORZĄDOWCY
W roku 2014 powstał lokalny komitet Bezpartyjni Samorządowcy, który wprowadził do Sejmiku Dolnośląskiego 4 osoby (m.in. Pawła Kukiza i Roberta Raczyńskiego, obecnego prezydenta Lubina). Bezpartyjni rozstali się z ruchem Pawła Kukiza w 2015 roku i wystartowali samodzielnie w wyborach parlamentarnych, rejestrując swe listy początkowo tylko w 10 okręgach wyborczych i zdobywając ostatecznie tylko 0,1% głosów.
Mimo, że wybory samorządowe w 2018 przyniosły Bezpartyjnym Samorządowcom względny sukces (w wyborach do sejmików przekroczyli w skali kraju 5%), już w następnym roku nie byli w stanie się porozumieć i tylko ich część zaangażowała się w popieranie Polski Fair Play Roberta Gwiazdowskiego w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Raczyński odciął się od tej inicjatywy. Gwiazdowskiemu udało się zarejestrować listy tylko w 6 z 13 okręgów wyborczych, a Polska Fair Play uzyskała zaledwie ok. 74 tysiące głosów, tj. 0,5%.
W tym samym roku grupa Raczyńskiego (jako Bezpartyjni i Samorządowcy) wzięła udział w wyborach parlamentarnych, rejestrując listy w 19 z 41 okręgów wyborczych i uzyskując tylko 0,78% głosów. Tak słaby wynik był rezultatem m.in. niezdecydowania w sprawie ewentualnych koalicjantów. Jednego dnia media informowały, iż Bezpartyjni pójdą do wyborów z Kukizem, drugiego, że z PSL, a trzeciego zaś , iż samodzielnie. Wywoływało to dezorientację i zniechęcenie lokalnych działaczy Bezpartyjnych. Przyczyną klęski był także brak porozumienia z Bezpartyjnymi w Polsce północno-zachodniej (z Raczyńskim nie poszli Bezpartyjni z Wielkopolski, Zachodniopomorskiego i Lubuskiego). Ponownie brak porozumienia był przyczyną porażki.
Robert Raczyński – szef jednej z frakcji Bezpartyjnych, fot.Twitter
We wrześniu 2020 w Tarnowie Podgórnym k. Poznania powstała Ogólnopolska Federacja Bezpartyjnych i Samorządowców. Jednak już kilka dni później media doniosły, iż Bezpartyjni z Wielkopolski (pod wodzą wójta Tarnowa Podgórnego Tadeusza Czajki), z Zachodniopomorskiego i Lubuskiego jednak nie zdecydowali się przystąpić do tej Federacji ze względu na konflikt z prezydentem Lubina, Robertem Raczyńskim, patrz: https://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,26330651,nie-chcemy-na-czele-koalicjanta-pis-u-rozlam-w-ruchu-bezpartyjni.html
Tadeusz Czajka – wójt gminy Tarnowo Podgórne – lider wielkopolskich Bezpartyjnych, fot.FB
Trzeba dodać, iż w 2021 doszło do rejestracji partii, która nazywa się … Bezpartyjni! Zaangażowani w tę akcję są warszawscy działacze antysystemowi – Piotr Bakun (który był czynny w partii Wolni i Solidarni śp. Kornela Morawieckiego) i Wojciech Papis (b. działacz stowarzyszenia Oburzeni)?
SKUTECZNI
Ugrupowanie Skuteczni Piotra Liroya-Marca funkcjonuje od 2017 (gdy Liroy pożegnał się z klubem poselskim Kukiza) – najpierw jako stowarzyszenie, a od 2019 jako partia.
Piotr Liroy-Marzec – lider Skutecznych, fot.Wikipedia
W tym też roku Liroy opuścił szeregi Konfederacji (wraz z Markiem Jakubiakiem), a jego partia Skuteczni wystartowała samodzielnie w wyborach parlamentarnych, rejestrując swe listy tylko w 5 z 41 okręgów wyborczych. Partia Liroya uzyskała w tych wyborach zaledwie ok. 19 tysięcy głosów, tj. 0,1% w skali kraju.
KONGRES NOWEJ PRAWICY & CO.
Na początku 2017 funkcję prezesa Kongresu Nowej Prawicy objął Stanisław Żółtek b. wiceprezydent Krakowa i eurodeputowany, zaś dwa lata później założył nową partię PolEXIT, przerejestrowaną kilka miesięcy później na Zgodę, (w której miał uczestniczyć lider Agrounii Michał Kołodziejczak). Żółtek zasiadał również w 2019 w zarządzie partii Odpowiedzialność (stworzonej przez ludzi związanych wcześniej z Korwinem-Mikke).
Stanisław Żółtek – lider m.in. KNP
W 2019 partia Żółtka PolEXIT otrzymała w wyborach do Parlamentu Europejskiego zaledwie niecałe 8 tysięcy głosów, tj. 0,06% w skali kraju. Po nieudanych pertraktacjach z Michałem Kołodziejczakiem, Żółtek wraz Prawicą Rzeczypospolitej Marka Jurka zdołał zarejestrować w wyborach do Sejmu w 2019 listy tylko w 4 okręgach wyborczych. Projekt polityczny Żółtka poparło zaledwie niecałe 2 tysiące wyborców, tj.0,01% w skali kraju. W wyborach prezydenckich w 2020 Stanisław Żółtek otrzymał ok. 45 tysięcy głosów, tj. 0,23% w skali kraju.
Wspomnieć w tym miejscu wypada o trzech innych ugrupowaniach, które mają swe korzenie w partiach tworzonych przez Janusza Korwina Mikke – Wolni Obywatele – Stefana Oleszczuka – b. burmistrza Kamienia Pomorskiego i starosty kamieńskiego i w/w Odpowiedzialność – partia, która ma swą centralę w Rzeszowie i której liderem jest teraz przedsiębiorca Łukasz Belter (w wyborach na prezydenta Rzeszowa w 2018 roku uzyskał niecały 1 tysiąc głosów, tj. ok. 1%), a także partia Normalny Kraj, której prezesem jest Wiesław Lewicki (ze Śląska), współprowadzący w przeszłości kampanię wyborczą KNP do Parlamentu Europejskiego. Grupy te nie wykazują jednak zbyt dużej aktywności w ostatnim okresie.
AGROUNIA
Michał Kołodziejczak, lider Agrounii, w roku 2014 został wybrany radnym gminy Błaszki (powiat sieradzki) z listy PiS. Rok później został jednak wykluczony z tej partii. Znaną postacią stał się już w 2018 roku, gdy zaczął organizować rolnicze protesty.
Michał Kołodziejczak – lider Agrounii, fot..FB
W lecie 2019, niezależnie od Agrounii, zaczął organizować partię „Prawda”. Szybko zrezygnował z tego projektu, by tworzyć partię o nazwie „Zgoda”. Gdy doszło do konfliktu ze Stanisławem Żółtkiem, Kołodziejczak wycofał się także i z tego projektu.
W maju 2020 planował założyć nową partię z Pawłem Tanajno, lecz do dziś nic z tego projektu nie wyszło. Kołodziejczak skupił się ponownie na organizacji protestów rolników.
Warto tu też wspomnieć o Marcinie Bustowskim z Jeleniej Góry, który koncentruje się na organizowaniu protestów przeciw stosowaniu glifosatu w środkach ochrony roślin. Od wielu miesięcy zapowiada stworzenie nowego ugrupowania.
P.S. Na początku 2022 notowania Agrounii spadły z 5% do 3,66% wg IBSP, zaś wg United Surveys – do 0,6% !
STRAJK PRZEDSIĘBIORCÓW
Dzisiejszy lider Strajku Przedsiębiorców – Paweł Tanajno najpierw należał do Platformy Obywatelskiej. W 2002 roku przegrał wybory do rady dzielnicy Mokotów, później związał się z Palikotem. W 2012 wstąpił do partii Demokracja Bezpośrednia. W 2015 jako kandydat Demokracji Bezpośredniej w wyborach prezydenckich uzyskał niecałą 1/3 głosów tych, którzy udzielili mu wcześniej poparcia swymi podpisami – tj. ok. 0,2% w skali kraju. W wyborach na prezydenta Warszawy głosowało na niego tylko 0,4% wyborców. Nie został także wybrany radnym miejskim w Warszawie.
Paweł Tanajno – organizator strajku przedsiębiorców, fot. Wikipedia
W 2020 ponownie został kandydatem na prezydenta Polski i otrzymał niecałe 30 tysięcy głosów, tj. ok. 0,1% w skali kraju. W czasie kampanii wyborczej organizował protesty przedsiębiorców. Mimo zapowiedzi nie stworzył wspólnej partii z Michałem Kołodziejczakiem. Latem 2020 Tanajno ogłosił, że partia Strajk Przedsiębiorców rejestruje się, ale on sam nie będzie jej członkiem. Później znowu zmienił zdanie.
1POLSKA
Twórca PodziemnejTV, Konrad Daniel z Gdańska, jako motto – na stronie stworzonego przez siebie ugrupowania – użył słów: „Czas zjednoczyć dobrych ludzi wobec patologii obecnego systemu!” W praktyce jednak ugrupowanie to akceptowało dziwnych osobników, których Daniel oskarżał później (pod koniec sierpnia 2019 roku) o agenturalność i celowe zniszczenie ugrupowania 1Polska, patrz:
Konrad Daniel – b. lider Jednej Polski, fot. FB
Choć wówczas mówił, iż mimo rozwiązania jego komitetu wyborczego, nie wolno się poddawać, odwrócił się od ludzi, którzy mu zaufali i do dziś jest niedostępny nawet telefonicznie, sprawiając wrażenie obrażonego na cały świat.
Sam projekt Daniela, choć uczciwy, był w swej istocie naiwny i słabo przygotowany organizacyjnie. Ci, którzy byli decydentami w 1Polsce, nie wykazywali chęci współpracy z innymi ugrupowaniami, choć Konrad Daniel wielokrotnie był zapraszany na rozmowy.
Działalność Konrada Daniela można by spuentować słowami Władimira Bukowskiego, który pisał, iż prawda jest zawsze naiwna i przekonana, że zwycięży tylko dlatego, iż jest prawdą, zaś kłamstwo jest wyrachowane i dobrze zorganizowane i dlatego najczęściej triumfuje.
FEDERACJA DLA RZECZYPOSPOLITEJ
Po rozstaniu z Kukizem i Konfederacją, Marek Jakubiak postanowił działać na własną rękę, budując nową partię FdR. W 2018 jako kandydat Kukiz’15 w wyborach na prezydenta Warszawy uzyskał zaledwie 2,99% głosów. W wyborach parlamentarnych w 2019 roku, startując z pierwszego miejsca na liście Bezpartyjni i Samorządowcy, uzyskał zaś ok. 3,5 tys. głosów, zaś w wyborach prezydenckich w 2020 roku – głosowało na niego ok. 34 tysiące wyborców, tj. 0,17% w skali kraju. Te wyniki na pewno zmuszają do poszukiwania koalicjanta lub całkowitej zmiany formuły działania politycznego.
Marek Jakubiak – lider Federacji dla Rzeczypospolitej, fot. Wikipedia
OBURZENI
Stowarzyszenie Oburzeni, choć działało już wcześniej, zostało zarejestrowane w 2014 roku. Uaktywniło się zwłaszcza wówczas, gdy okazało się, iż Paweł Kukiz zdradził ideały, o których wcześniej mówił, a przemożny wpływ na ruch Kukiza uzyskał niejaki Dariusz Pitaś, patrz:
Najpierw szefem stowarzyszenia był śp. Antoni Gut, a następnie Jan Szymański z Warszawy. Oburzeni chcą m.in. „zamienić ordynację proporcjonalną na większościową, wymiar niesprawiedliwości na rządy prawa, wprowadzić odpowiedzialność karno-finansową urzędników za ich błędy”. W ciągu ostatnich 5 lat swego funkcjonowania stowarzyszenie wielokrotnie zabiegało o zjednoczenie pozaparlamentarnych ugrupowań antysystemowych, patrz:
Oburzeni – jako jedna z nielicznych grup antysystemowych – zdając sobie sprawę ze słabości tego typu struktur pozaparlamentarnych, nie brało samodzielnie udziału w wyborach ogólnopolskich. Angażowało się czynnie tylko wtedy, gdy była szansa na sukces. Np. w 2014 roku stworzyło lokalną koalicję z Kongresem Nowej Prawicy w samorządowych wyborach w małopolskim Tarnowie, zaś wiceprzewodniczący stowarzyszenia Marek Ciesielczyk doprowadził w 2015 roku najpierw do sądowego unieważnienia wyborów do Rady Miejskiej w swym okręgu, a następnie w wyniku powtórnych wyborów wszedł do Rady z drugim najlepszym rezultatem wyborczym w swym okręgu. Lista koalicyjna KNP-Oburzeni uzyskała 16% głosów, co było trzecim wynikiem po PiS i PO, patrz:
Jan Szymański – przewodniczący stowarzyszenia Oburzeni, fot. arch.
W lecie 2020 roku praktycznie wszyscy członkowie i sympatycy stowarzyszenia Oburzeni weszli w skład nowo powstałego ugrupowania Antypartia. Więcej informacji na: www.oburzeni.pl
NIEPOKONANI 2012
Stowarzyszenie Niepokonani działa od roku 2012. Skupia głównie poszkodowanych przez polski wymiar niesprawiedliwości przedsiębiorców. Początkowo bardzo aktywne, teraz jakby niewidoczne, wydaje się, iż straciło dawną energię. Jego prezesem jest przedsiębiorca z Wadowic – Jerzy Książek. Od lat członkowie stowarzyszeni wahają się, czy wziąć czynny udział w projekcie politycznym, który zakładałby udział w wyborach parlamentarnych.
Jerzy Książek – prezes Niepokonanych 2012, fot. YT
AKCJA ZAWIEDZIONYCH EMERYTÓW RENCISTÓW
W 2018 roku 71-letni wówczas Wojciech Kornowski (działający w latach 80-tych w organizacji Grunwald) założył partięAkcja Zawiedzionych Emerytów Rencistów i został jej liderem, twierdząc rok później, że AZER wygra wybory parlamentarne, choć wcześniej zakładane przez Kornowskiego partie uzyskiwały wyniki znacznie poniżej 1% głosów. W 2019 AZER zarejestrował listy do Sejmu tylko w 3 spośród 41 okręgów wyborczych i uzyskał ok. 5 tysięcy głosów, tj. 0,03% w skali kraju.
Wojciech Kornowski – szef partii AZER, fot.kuprawdzie
JEDNOŚĆ NARODU
W roku 2015 b. działacze Ligi Polskich Rodzin założyli partię o nazwie Jedność Narodu, która sama określa się jako „ugrupowanie polityczne o charakterze narodowym”. Wydaje pismo „Polityka Polska”. W wyborach samorządowych (do sejmików) w 2018 roku ugrupowanie uzyskało w skali kraju 0,18% głosów. Rok później startowało w wyborach do Parlamentu Europejskiego, rejestrując listę jedynie w części województwa mazowieckiego i uzyskując zaledwie ok. 2 tysiące głosów, tj. 0,02% w skali kraju.
W 2020 Romuald Starosielec, lider Jedności Narodu chciał kandydować w wyborach prezydenckich, jednak nie był w stanie zebrać wymaganej liczby podpisów.
Romuald Starosielec – stoi na czele partii Jedność Narodu, fot. FB
W 2018 Starosielec, jako kandydat na radnego sejmiku województwa mazowieckiego, uzyskał zaledwie 267 głosów. Mimo to w dalszym ciągu chce realizować projekt pod nazwą “Jedność Narodu” samodzielnie, nie bacząc na nazwę swej partii i słowa Prymasa Wyszyńskiego: „Największą mądrością jest umieć jednoczyć, a nie dzielić”, których używa często jako motto swych działań politycznych.
OPÓR
Tej grupie liderują Piotr Zygarski, hotelarz z Zakopanego, organizator wielkiego protestu (m.in. hotelarzy) w Warszawie 13 grudnia 2020 roku oraz Włodzimierz Zydorczak, przedsiębiorca z Wielkopolski, który bezskutecznie ubiegał się już o mandat poselski w 2019 roku z listy PSL, uzyskując niecały tysiąc głosów.
Piotr Zygarski – OPÓR, organizator protestu hotelarzy, fot. FB
WIR – CZYLI WETO, INICJATYWA, REFERENDUM
Trudno precyzyjnie zdefiniować ten projekt. Jest to bardziej przedsięwzięcie o charakterze edukacyjnym niż politycznym, choć wśród osób w niego zaangażowanych mogą być także i tacy, którzy będą chcieli tworzyć struktury mające na celu udział w wyborach parlamentarnych.
Marian Waszkielewicz – jeden z propagatorów WIR-u, fot FB
Generalnie środowisku temu chodzi o propagowanie zalet systemu, który funkcjonuje w Szwajcarii, gdzie istotnym elementem demokracji bezpośredniej jest możliwość negowania już istniejących ustaw przez obywateli (weto), podejmowanie akcji zmierzających do efektywnego proponowania przyjęcia nowych ustaw (inicjatywa) czy też podejmowania decyzji w drodze wiążącego dla systemu referendum. Oczywiście z edukacyjnego punktu widzenia jest to niezwykle cenna inicjatywa, zaś budowa sprawnych struktur organizacji politycznej jest w tym przypadku raczej tylko teorią.
Jednym z motorów tego projektu jest mieszkający na stałe w USA (w Bostonie) Szymon Tolak (z wykształcenia filozof), „struktury” na Facebooku próbuje budować czynny kiedyś w Demokracji Bezpośredniej Marian Waszkielewicz z Zabrza. Kibicują im Janusz Zagórski z Dolnego Śląska, który prowadzi Niezależnatelewizja.pl oraz Jan Kubań – prezes PAFERE – Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju, (który później zaczął współpracować z Antypartią) oraz Jerzy Zięba – propagator medycyny niekonwencjonalnej (przyznający, iż to Antypartia może być skutecznym projektem politycznym).
LIGA OBRONY SUWERENNOŚCI
Partia ta powstała w 2002 roku w Gdańskuz inicjatywy Wojciecha Podjackiego. LOS utworzyli działacze wcześniejszegoPolskiego Frontu Narodowego. Partia wydaje pismo społeczno-polityczne „Polski Szaniec” oraz Biuletyn Informacyjny „Patriota”. Posiada także własny, internetowy kanał telewizyjny TV LOS.
Start w wyborach samorządowych w Gdańsku w 2002 roku zakończył się całkowitą porażką. LOS wzięła udział w wyborach parlamentarnych w 2005 w ramach Komitetu Wyborczego Ruch Patriotyczny, który uzyskał 1,05% głosów. Wojciech Podjacki chciał w 2020 roku kandydować na prezydenta Polski, jednak LOS nie zebrała wymaganej ilości podpisów.
Wojciech Podjacki – szef Ligi Obrony Suwerenności, fot.LOS
ZJEDNOCZENIE POLSKIE I ZJEDNOCZENI DLA POLSKI
Dysydent z PSL, Eugeniusz Kopciński z Radomia postanowił zbudować jeszcze jedno ugrupowanie pozaparlamentarne – Zjednoczenie Polskie. Pomaga mu w tym m.in. Maciej Dzik, który obecnie mieszka w Wielkiej Brytanii. Głównym celem tej organizacji w budowie jest „obrona tożsamości narodowej”.
Eugeniusz Kopciński – chce zbudować Zjednoczenie Polskie, fot. FB
Innym tego typu powstającym ugrupowaniem jest „Zjednoczeni dla Polski”, które stara się tworzyć (głównie na Facebooku) szachista – Bogdan Morkisz, b. pełnomocnik „Skutecznych” w okręgach Katowice – Gliwice.
Bogdan Morkisz – twórca „Zjednoczeni dla Polski”, fot. FB
W roku 2002 Morkisz kandydował (z listy SLD) do Rady Miejskiej w Mysłowicach i otrzymał 12 głosów, co oczywiście nie pozwala kwestionować jego dobrych intencji, lecz jedynie zdolności organizacyjne. Twórca „Zjednoczeni dla Polski” jest niezwykle aktywny w Internecie, prezentując filmowe nagrania swych wystąpień. Tu także nie można odmówić mu nie tylko dobrych intencji, ale i racji, lecz na pewno można kwestionować jego medialność, by użyć eufemizmu.
Czy możliwe jest zjednoczenie tych ugrupowań lub przynajmniej jakieś porozumienie?
Przedstawione tu pozaparlamentarne ugrupowania antysystemowe albo nie były w stanie zebrać wymaganej ilości podpisów, by brać udział w wyborach ogólnopolskich, albo – jeśli już im się to udawało, osiągały wyniki między 0,01% i 0,81%. Podejmowanie od wielu już lat przez ich liderów – skazanych z góry na klęskę – prób wejścia do parlamentu jest na pewno mniej rozsądne niż ustawiczne przegrywanie oszczędności przez hazardzistę w kasynie. Hazardzista może ewentualnie liczyć na szczęście. Nie może być do końca pewny, czy wygra, czy też przegra. Liderzy ugrupowań, zwanych często złośliwie kanapowymi, po wielu latach doświadczeń powinni mieć pewność, iż poniosą po raz kolejny porażkę, jeśli nie zmienią metod działania. W tym miejscu dochodzimy do słów Einsteina, spełniających rolę motta niniejszego tekstu: „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów”.
Powstałe latem tego roku nowe ugrupowanie – ANTYPARTIA (patrz: www.antypartia.org) zaproponowało liderom wymienionych tu grup pozaparlamentarnych spotkanie na początku roku 2021 w Zakopanem, na którym dokonano by wspólnie analizy możliwości i form współpracy oraz wystawienia wspólnej listy wyborczej za trzy lata.
W następnych miesiącach Antypartia ponawiała apele o współpracę, prezentując konkretny projekt porozumienia ugrupowań pozaparlamentarnych , patrz:
Oczywiście zjednoczenie tych ugrupowań nie daje pewności, iż taka wspólna lista osiągnie wynik lepszy niż 5 czy też 3 procent, lecz daje gwarancję, że na pewno zostaną zebrane wymagane do startu podpisy nie w 21, lecz 41 okręgach wyborczych, a wynik może pozytywnie zaskoczyć twórców takiej koalicji. Trzeba bowiem mieć na uwadze, iż ostatnie sondaże z jednej strony wykazują znaczny spadek poparcia dla PiS, z drugiej wcale nie wskazują na to, by PO miała powrócić do władzy. Ugrupowanie Hołowni zatrzymało się zaś, gdy znaczna część wyborców zorientowała się, iż jest on rodzajem Petru bis.
Notowania Konfederacji w ostatnim czasie albo spadają (czasem poniżej 5%), albo utrzymują się ciągle na tym samym poziomie, patrz:
zaś 20% wyborców nie wie, na kogo będzie głosować. Oznacza to, iż nowe, atrakcyjne programowo i właściwie „opakowane” ugrupowanie może w dość istotny sposób zmienić polską scenę polityczną w ciągu najbliższych lat.
Jeśli tego nie wykorzystają w rozsądny sposób antysystemowe grupy pozaparlamentarne, Jan Kochanowski może mieć satysfakcję z powodu swych profetycznych zdolności.
Marek Ciesielczyk
Autor tekstu jest doktorem politologii Uniwersytetu w Monachium, profesorem University of Illinois w Chicago, pracownikiem naukowym Forschungsinstitut fur sowjetische Gegewart w Bonn, Fellow w European University Institut we Florencji. Jest także Przewodniczącym działającej formalnie od początku 2021 roku Antypartii (www.antypartia.org), na którą w sondażu Social Changes w październiku 2021 roku chciało głosować 14% ankietowanych.
prowadzący do zgłoszenia wspólnych list wyborczych do Sejmu
we wszystkich 41 okręgach wyborczych w 2023 roku
Wszystkie ugrupowania – sygnatariusze tego porozumienia muszą zaakceptować wspólną część programu, to jest te punkty, z których nie mogą zrezygnować i zobowiązać się do działań w Sejmie, które prowadzić będą do ich realizacji (np. w przypadku Antypartii będą to: 1. zmiana ordynacji wyborczej na większościową, 2. bezprogowe referendum, którego wynik musi być wiążący dla władzy, 3. złożenie przyrzeczenia publicznego wg art. 919 kodeksu cywilnego).
Jeśli ugrupowanie uważa, iż start w wyborach parlamentarnych w 2023 roku powinien nastąpić na wspólnych listach wyborczych pod jego nazwą, zamówi do czerwca 2022 sondaż wyborczy przynajmniej w jednej z 9 głównych pracowni (CBOS, Estymator, IBRIS, Ipsos, Kantar, Pollster, Research Partner, Social Changes, United Surveys), w którym wystąpi obok wszystkich obecnych ugrupowań parlamentarnych.
Najlepsze wyniki sondażowe wszystkich ugrupowań, pretendujących do roli wiodącego, zostaną porównane i cała grupa zgodzi się, iż nazwą wspólną, pod którą ugrupowania antysystemowe wezmą udział w wyborach, będzie nazwa tego ugrupowania, które uzyska w w/w sondażach najlepszy wynik.
Strony podpisujące porozumienie wyborcze zgodzą się, iż wezmą udział w wyborach parlamentarnych jako zarejestrowana partia polityczna, a nie komitet wyborczy ze względu na oczywistą przewagę takiego rozwiązania. W związku z tym zwycięskie ugrupowanie, jeśli jeszcze nie jest partią polityczną, będzie miało obowiązek dokonania natychmiastowej rejestracji jako partia polityczna. Jeśli tego nie uczyni, grupa będzie występować pod nazwą ugrupowania (partii politycznej), które uzyska kolejny najlepszy wynik w w/w sondażach.
Ugrupowania koalicyjne zarejestrują do końca roku 2022 wszystkich potencjalnych kandydatów, członków i sympatyków w jednym rejestrze osób, które będą chciały kandydować lub głosować w prawyborach, w wyniku których ustalony zostanie kształt wspólnych list wyborczych i kolejność kandydatów. Zarejestrowane osoby będą miały obowiązek wpłacania składek w wysokości nie mniejszej niż 20 zł miesięcznie na wspólną kampanię wyborczą.
Do chwili prawyborów w każdym okręgu wyborczym, które definitywnie zadecydują o kształcie i kolejności na listach wyborczych, kandydaci będą prezentowani na stronie internetowej.
Warunkiem umieszczenia na wspólnej liście wyborczej do Sejmu będzie wpłata przez każdego kandydata przynajmniej 1.000 zł i zebranie przynajmniej 300 podpisów pod listą wyborczą.
Pełnomocnikiem wyborczym oraz finansowym w wyborach będą osoby wybrane wspólnie przez ugrupowania uczestniczące w koalicji.
W roku 2022 koalicja przeprowadzi „próbę generalną”, zbierając w drugiej połowie tego roku 200.000 podpisów pod projektem obywatelskim ustawy. Liczba zebranych podpisów przez członków poszczególnych ugrupowań w 41 okręgach musi być istotną wskazówką w procesie konstruowania list wyborczych w następnym roku.
W przypadku uzyskania przez koalicję wyniku ponad 3% subwencja będzie podzielona pomiędzy ugrupowania na zasadzie proporcjonalnej, w zależności od udziału procentowego w ogólnym wyniku wyborczym kandydatów poszczególnych ugrupowań. Jeśli na przykład wszyscy kandydaci zgłoszeni przez ugrupowanie X zdobędą we wszystkich 41 okręgach wyborczych 15% ogólnej liczby głosów oddanych na koalicję w całym kraju, ugrupowanie to będzie miało prawo do 15% sumy subwencji.
Wszyscy wybrani ze wspólnej listy wyborczej posłowie będą mieli obowiązek należeć do wspólnego klubu parlamentarnego. Jeśli większość klubu uzna, iż dane głosowanie jest istotne na tyle, by uzgodnić wspólną strategię, o zachowaniu w przypadku tego głosowania zadecyduje większość klubu.
Jeśli członek klubu będzie ustawicznie ignorował zdanie jego większości, zostanie usunięty z klubu, bez możliwości startu w kolejnych wyborach z tej listy, a ugrupowanie straci stosowną część subwencji, odpowiadającą liczbie usuniętych z klubu członków. Możliwe będzie zastosowanie artykułu 919 Kodeksu cywilnego, jeśli poseł złożył przed wyborami przyrzeczenie publiczne.
Gdy człowieka spotyka wielkie nieszczęście, pyta często: „Dlaczego ja?” Buntuje się przeciw Bogu (lub losowi), krzycząc: „To niesprawiedliwe, nie zasłużyłem!”. Gdy zastanawiamy się nad przyczynami nieszczęść, które spotykają Polskę od 250 – 300 lat, często tłumaczymy to naszymi wyjątkowo niekorzystnymi warunkami geopolitycznymi. Czy to prawda?
Ludzie wierzący uznają karę Bożą, pozostali doszukują się racjonalnie definiowalnych przyczyn takiej „kary”. Dlaczego Polska zniknęła z mapy Europy na długie lata? Dlaczego Niemcy i Sowieci zniszczyli nasz kraj i wymordowali kilka milionów Polaków? Dlaczego tzw. Zachód zdradził nas w 1939 i 1945 roku? Dlaczego Polska trafiła pod okupację sowiecką na prawie pól wieku? Dlaczego po 30 latach tzw. „przemian” Polska jest w dalszym ciągu pariasem Europy, wyprzedzając pod względem wynagrodzenia netto zaledwie pięć państw europejskich? Czym zasłużyliśmy sobie na te nieszczęścia? Czy krzywdzi nas Bóg czy też los zły?
Jeśli ktoś wierzy w Boga, może dojść do wniosku, iż On nas opuścił 300 lat temu. Niewierzący zaś, przyjmując, iż przysłowia są podobno mądrością ludu, mogą skwitować nasz nieszczęsny los na przykład powiedzeniem: „Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”.
Można by rzec, iż Bóg nas pokarał rozbiorami i wszystkimi związanymi z tym nieszczęściami z powodu naszych grzechów przedrozbiorowej anarchii, relacji Kainowo-Ablowych w naszej Ojczyźnie etc.
Zamiast wykorzystać okres międzywojenny do budowy silnego gospodarczo, militarnie i politycznie państwa, zniszczyliśmy sami demokrację m.in. poprzez majowy zamach stanu, rozlaną wówczas krew polską w bratobójczej walce, obóz w Berezie Kartuskiej czy przymusową w praktyce emigrację przeciwników politycznych (np. Wincentego Witosa). Gdy do tego dodamy naszą naiwną wiarę w rzekomych sojuszników zachodnich, możemy dojść do wniosku, że Bóg miał powody, by nas ponownie skarać napaścią niemiecko-sowiecką i wprowadzeniem systemu komunistycznego przez Moskwę. Czy jednak nie była to zbyt surowa kara, można oczywiście spytać?
Dlaczego po 1989 wyprzedziły nas gospodarczo państwa, które miały gorszy od nas start? Przecież Słowenia była zaangażowana w wojnę domową, a Estonia to była republika sowiecka. Teraz obywatele tych państw zarabiają od nas znacznie więcej. Nieco wcześniej, w ciągu kilku zaledwie lat z biedy wydostała się Irlandia czy Singapur, a upadająca w pewnym momencie ekonomicznie Nowa Zelandia ponownie w ciągu kilku lat znalazła się na szczycie wszystkich rankingów, obrazujących standard życia.
Dlaczego tym razem Bóg nas ponownie pokarał? Wytłumaczenie jest podobne jak we wcześniejszych przypadkach. III RP zbudowana jest na nieprawości, kłamstwie i niesprawiedliwości. Paradoksalnie lepiej dzisiaj powodzi się były katom niż ich ofiarom. Nie przeprowadzono dekomunizacji, jak w innych państwach bloku sowieckiego, zaś lustracja została najpierw skompromitowana na początku lat 90-tych, a teraz – ze względu na absurdalną definicję współpracy z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa, jest czystą fikcją. Swego czasu, gdy jeden z małopolskich wójtów sam przyznał się do współpracy z SB, sąd lustracyjny uznał go za kłamcę, gdyż – zdaniem tegoż sądu – nie był jednak współpracownikiem SB!
Nie osądzono komunistów, którzy byli odpowiedzialni nie tylko za morderstwa, ale nieszczęście milionów ludzi. Byli esbecy wygrywają dziś w sądzie sprawy o podwyższenie emerytur, gdy ich ofiary żyją w biedzie. Nieetyczne fundamenty III Rzeczypospolitej to przyczyna kolejnej kary, która spotkała Polaków ze strony Boga (lub – jak chcieliby niewierzący – losu).
Nie możemy się pocieszać, że jesteśmy wielcy, bo mamy Małysza czy Zenka. Mimo upływu 30 lat, nie potrafiliśmy zapewnić godnego życia milionom młodych Polaków, którzy musieli wyemigrować. Nie potrafiliśmy zapewnić wychowania i racjonalnej edukacji dzieciom i młodzieży (nasze najlepsze uniwersytety są dopiero w czwartej setce uczelni światowych). Nie jesteśmy w stanie zapewnić skutecznej ochrony zdrowia (średnia długość życia Polaków jest o 4 lata krótsza od średniej europejskiej).
Niektórzy widzą podobieństwa między Polską lat 1918-1939 i III Rzecząpospolitą. Co prawda nie mamy Berezy Kartuskiej, ale na pewno nie jesteśmy dziś państwem demokratycznym ze względu choćby na brak obiektywnych mediów (m.in. związanych z obydwoma walczącymi ze sobą plemionami politycznym), pozbawienie nas prawa do kandydowania w wyborach do Sejmu (ze względu na – jak to napisał jeden z politologów amerykańskich – „najgłupszą na świecie ordynację wyborczą) czy też fikcyjny charakter referendum.
By Bóg nas ponownie pokochał potrzebny jest całkowity reset polityczno-edukacyjno-społeczny, który sprawi, iż Polacy nie pozwolą się w dalszym ciągu ogłupiać i powierzą sprawy państwa w ręce ludzi inteligentnych, uczciwych i odważnych.
Marek Ciesielczyk, dr politologii Uniwersytetu w Monachium, profesor University of Illinois w Chicago, pracownik naukowy Forschungsinstitut fur sowjetische Gegenwart w Bonn i European University Institute we Florencji, Przewodniczący Antypartii (www.antypartia.org )
25 listopada 2021 w małopolskim, 100-tysięcznym Tarnowie, na sesji Rady Miejskiej, w czasie której radni głosować mieli za astronomicznymi podwyżkami dla prezydenta miasta i samych siebie, stała się rzecz niebywała. Jeden z radnych złożył poprawkę do uchwały w sprawie podwyżek diet dla radnych, która zakładała, iż samorządowcy nie będą już otrzymywać żadnych diet!
Wnioskodawcą był radny niezależny i równocześnie przewodniczący ogólnopolskiego ugrupowania o nazwie ANTYPARTIA, która niedawno przebojem wdarła się na polską scenę polityczną, uzyskując w październikowym sondażu prestiżowej pracowni SOCIAL CHANGES aż 14% poparcia, zajmując tym samym trzecie miejsce za PiS i KO, a wyprzedzając ugrupowanie Hołowni, Lewicę i Konfederację,
Pod projektem uchwały w sprawie 50-procentowych podwyżek dla radnych tarnowskich podpisali się prawie wszyscy członkowie Rady Miejskiej w Tarnowie, niezależnie od przynależności partyjnej – i ci z PiS, i ci z KO, i ci od Hołowni. Wszystkich połączyła wizja poszerzenia koryta samorządowego. Wyłamał się tylko jeden rajca niezależny – Marek Ciesielczyk, przewodzący w/w Antypartii.
Jako że podwyżki były pokaźne – np. Przewodniczący Rady Miejskiej Jakub Kwaśny, mimo, że w przeszłości był wielokrotnie ostro krytykowany
Gdy wydawało się, że rozmiary „koryta samorządowego” zostaną bezboleśnie znacznie zwiększone, głos zabrał dr Marek Ciesielczyk, który zaproponował poprawkę do projektu uchwały większości, która zakładała zastąpienie wszystkich proponowanych kwot cyfrą …. 0.
Oznaczałoby to, iż radni nie tylko nie będą mogli liczyć na astronomiczne podwyżki diet, ale stracą je w całości! Jednak jedynym radnym, który zagłosował za tym, by radni pracowali społecznie, bez diet, był sam Marek Ciesielczyk, co można było przewidzieć, znając stosunek polskich polityków do pieniądza.
Był to chyba, jak dotychczas, jedyny w Polsce przypadek, by samorządowiec zaproponował formalnie likwidację diet radnych i pracę pro bono.
Nie było to jednak jedyne godne zauważenia wydarzenie na wspomnianej sesji Rady Miejskiej w Tarnowie. Najpierw wniosek o 63-procentową podwyżkę swego wynagrodzenia, z obecnych, ponad 10 tysięcy złotych do 17.400 zł miesięcznie, złożył prezydent Tarnowa Roman Ciepiela (związany z Trzaskowskim), uważany przez wielu za najgorszego prezydenta w historii miasta (patrz: www.ZjednoczeniDlaTarnowa.pl), a następnie podobny wniosek o podwyżkę dla prezydenta Ciepieli – do ok. 16.500 zł miesięcznie – przegłosowali radni Prawa i Sprawiedliwości oraz radni związani teraz z Hołownią (a wcześniej z SLD).
Było to zaskakujące głosowanie, jako że wcześniej radni PiS krytykowali prezydenta, który trzy razy z rzędu nie otrzymał wotum zaufania.
Przeciw tej podwyżce zagłosował wspomniany wyżej szef Antypartii dr Marek Ciesielczyk i …. radni Koalicji Obywatelskiej, z której wywodzi się prezydent.
Trzeba tutaj dodać, iż Tarnów jest fatalnie zarządzanym miastem, które według Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie zajmuje dopiero 60. miejsce na liście 66 miast polskich na prawach powiatu.
Dlatego astronomiczne podwyżki zarówno dla prezydenta miasta jak i radnych oburzają mieszkańców Tarnowa, którzy oczekiwali, iż mimo fatalnej w skutkach ustawy, (która niedawno weszła w życie i która automatycznie narzuca podwyżki dla samorządowców), radni zagłosują przeciwko nim, a wówczas minimalne, przewidziane ustawą podwyżki musiałby wejść w życie, ale nie dokonałoby się to rękoma radnych.
Niektóre komentarze mieszkańców Tarnowa po podwyżkach na portalu: tarnow.net.pl:
ThX.: Kiedy w końcu polecą sztachety ?
opek: Podwyżki w normalnej pracy nalezą się osobom, które dobrze pracują, W tym przypadku Tarnów podupada, inwestycje jeśli są, to opóźniane i kto ma za to odpowiadać jak nie radni i prezydent ze swoja świtą??? a oni jeszcze się nagradzają, bezczelność.
brawo panie radny Ciesielczyk: Podobno Ciesielczyka też namawiali wszyscy , żeby się podpisał, ale on nie dał się kupić. Przynajmniej jeden porzadny radny.
Kt: Proponował bym narobić wstydu tym ludziom na ulicy, ale pardon! Oni wstydu nie mają
Der: Uważam, że to wszystko było wcześniej ustawione i dogadane, tak żeby nie obciążało tylko jednej partii, zobaczcie, jak za czy przeciw są osoby z rożnych partii, ale tak żeby ta podwyżka i tak przeszła.
Kiki: Nam wmawiają, że kryzys, że nie ma pieniędzy, że trzeba wszystkie ceny podnosić, a sobie strzelą taką podwyżkę, to jest bezczelność w żywe oczy. Okradają nas na naszych oczach.
opek: Liczyliście na uczciwość radnych i prezydenta ha ha ha: Gdyby mieli chociaż trochę honoru w dobie kryzysu i braku kasy w budżecie miasta, nie powinni uchwalać podwyżek, trzeba po prostu zapamiętać te nazwiska, które głosowały za podwyźką.
Vvvv: Ciepiela skorzystał przy okazji z pisowskich podwyżek, ustawę złożył pis nikt inny, jakiś kretynek odpisał, że za ustawa głosowali wszyscy, ( nie wszyscy), kretynku dalej tego nie pojmujesz, bo jesteś z PiSu , uchwałę złożył PiS i to była PiS-u inicjatywa, pomysł, jak chcesz kogoś skarżyć, to tylko PiS 2021-11-26 08:06:14
waldek: Zamiast służyć narodowi, to sobie podwyżki dali skandal. Tak to rządzi PO.
Tomek: Skończyłem z chodzeniem na wybory, nic z tego nie mam, zwisa mi to i powiewa, jaki złodziej wygra ,,na pohybel wszystkim”, to jest ładny toast -NIE
DNO, Platforma Obuwatelska Dna sięgnęła!: Kwaśny najbardziej skorzystał! Mieszka w Krakowie, robi fejsbuki (nawet się przelogować nie umie). Koniec tego pseudo polityka…
Kptzk: To się k**** w głowie nie mieści. Nóż mi się otwiera, a pięść zaciska. To jest przykład tego jak wielką hałastrą jesteśmy dla nich. To jest jawne plucie ludziom w twarz. Ale wiecie co? To jest nasza wina! W 100 % nasza, bo nic nie robimy, by zrobić porządek na własnym podwórku, więc nie oczekujmy, że ktoś to zrobi dla nas. Jesteśmy niewolnikami XXI wieku.
Widz: Podwyżki sami sobie przyznają, a Tarnów tonie w długach, i jest nadal zadłużany i zanosi się, że miasto nigdy nie wyjdzie z kryzysu.
november rain: @ bla: wszystko ok, tylko w jednym się mylisz – radni nie dali mu minimalnej brutto, bo zgodnie z ustawowymi przepisami minimalna w jego przypadku wyniosłaby 14 788 złotych brutto (ostatni akapit http://tarnow.net.pl/articles/s/i/349127 ) Dali mu więc więcej.
jojo ze wsi 🙂 Tarnów: Kłócimy się i nie lubimy, ale jeśli chodzi o dudki, to dogadać się trzeba 🙂 hehe paranoja…..
Jonasz: Taką mamy pseudo opozycje do rozsądnego inaczej. Pisowskie kreautury udają, że nie grają z burmistrzem do jednej bramki. Tacy oni krytyczni, że nawet nie dali mu maksymalnej pensji, a tysiączek mniej. Rozgonić te leśne dziadki, sługusów systemu, zjednoczoną koalicję covidową gnębiącą ludzi. Ludzie bez honoru, bez ideałów, klakierzy przyklepujący każdą głupotę, byle utrzymać się przy korycie. Tarnowski pis to hańba, niczym się nie różni od tego lewactwa i platformianych krętaczy i karierowiczów.
Mysio: Całe sedno w wypowiedzi powyżej. Tarnowski PiS to sami nieudacznicy! Mając tylu posłów, senatorów, radnych, kompletnie nic nie znaczą na arenie województwa, nie wspominając kraju. Trzymają Tego Ciepielę, zamiast wprowadzić komisarza i wziąć się do roboty
Pytajnik: Pamiętajcie o tym przy następnych wyborach, gdy będą wam oczy mydlić, że oni dla społeczeństwa przy korycie chcą zasiąść, dla dobra ogółu, a nie dla własnych korzyści. I miastowi i powiatowi partyjniacy z jednej babki wnuki. Żreć świnie szybciej, bo kres wasz bliski.
RomanoDonCiepielano: Roman grabarzu, przegiąłeś pałkę…
janek: A jutro jaśnie pan Roman będzie ogłaszał mieszkańcom podwyżki za śmieci, podatki, bo brakuje do bilansu. A tak naprawdę jedynym dobrem dla nich wszystkich jest pełne koryto.
A wiatr hula po pustym mieście: Jest takie jedno słowo: „PRZYZWOITOŚĆ”. W życiu codziennym, cecha ta definiuje nas, jako ludzi. Pan na zdjęciu, gdy słyszy to słowo, najwyraźniej musi sięgać po słownik wyrazów obcych…….
Koalicja Finansowa: Jak widać w Radzie Miasta powstała nowa koalicja PIS i Nasze Miasto, które wsparły podwyżkę dla Romana Ciepieli (nie wiem, czy „nasze”, czy bardziej już tylko „wasze” Miasto po tym głosowaniu). To dość egzotyczne, aczkolwiek nie takie rzeczy już widziano, jeżeli chodzi o wspólną kasę. Jest potwierdzenie tego, co obserwujemy od co najmniej roku, czyli dziwnego zbliżania się Romana i PIS-u przy zawsze życzliwym NMT. Każdy ma swój frukt i jest fajnie! W sumie dobrze, że PO tego nie wsparła, bo równie dobrze mogliby skoczyć w przepaść. Ludziska wam tego nie zapomną, bo chwila na podwyższanie sobie uposażeń jest naprawdę zła.
Kazimierz: MACIE PISOWCE COŚ DLA WAS, NIE WIEM CZY SĄ JESZCZE WIĘKSZE WULGARYZMY OD ISTNIEJĄCYCH, ALE ZASŁUŻYLIŚCIE NA NIE Ustawa dotycząca ujawniania majątków rodzin najważniejszych urzędników państwowych jest częściowo niezgodna z polską konstytucją
waldi : Bóg pierwszego dnia stworzył ziemie, a drugiego dnia Morawiecki przepisał ziemie na żonę ha ha ha
Ftaa: Teraz widzimy, co potrafią nasi radni, dla nich liczy się tylko kasa, a nie obywatel, przyjdzie czas na rozliczenie każdego radnego przy urnach wyborczych, jeżeli będą mieli czelność spojrzeć obywatelom w oczy.
dość rOMANA!!!!: TO SIE W ch..u nie mieśći !
fhg: RZĄD PISU WALCZY Z INFLACJĄ DAJĄC SOBIE 40 % PODWYŻKI, MOŻE SKOŃCZYĆ Z KŁAMSTWAMI MORAWIECKIEGO I TEŻ DAĆ OBYWATELOM 40 % PODWYŻKI
zdzichu: Jak chodzi o pieniądze, to można zauważyć pełną współpracę pisiastych z resztą rady.
ogien: Ci, co głosowali przeciwko podwyżce do 16.512 zł brutto, to dlatego, że chcieli, aby prezydent zarabiał maksymalną kwotę 17.500 zł (poza Panem Ciesielczykiem, który faktycznie był przeciwny jakiejkolwiek podwyżce). Tak należy czytać głosowanie w Radzie Miejskiej
robek: dokładnie tak, głosowali przeciw mniejszej kwocie, bo chcieli prezydentowi dać więcej.
Władza tuczy 🙂: Czyli PIS i Roman w jednym stali domku, jeżeli chodzi o kasę? Dziwne to trochę. A PO przeciw podwyżce? Niczego z tej lokalnej paplaniny bez sensu nie rozumiem. Jak kasa, to rączka rączkę myje. A my do roboty za 2.700 na łapkę. Cała ta sytuacja jest obrzydliwa. Wszędzie podwyżki, ciężko ogarnąć codzienność, a nasze politruki sobie pieniążki rozdają nawzajem, Prawdziwy SYF!!! Ważne żeby się w kieszeni zgadzało. A potem wielkie zdziwko, że ludzie, jak słyszą „polityka”, to mają odruch wymiotny 🙁
tarmanik: Ta banda patałachów nadaje się do składania kwiotków pod pomnikami i akcji sadzenia drzewek, mam nadzieję, że dla większości ta haniebna decyzja będzie gwoździem to trumny poparcia mieszkańców. Po pysku z liścia dostali szeregowi pracownicy Urzędu Miasta, będą szczerze pozdrawiać, mijając burmistrza na korytarzach.
wujekgugle: Miasto tonie w długach, a oni dostają podwyżki…
zx: Radni reprezentują mieszkańców, składają też ślubowanie, gdy zwracamy się do radnego z prośbą o interwencję, to otrzymujemy odpowiedź, że nie może się narażać, dotyczy T…
…: Ciesielczyk Marek, Danielewicz Agnieszka, Janas Krzysztof, Kajpus Zbigniew, Klepacka Kinga, Stepek Sebastian, Światłowski Grzegorz, Wardzała Marian – Dla tych Państwa ogromne brawa. Reszcie kazałbym się rozpędzić i uderzyć głową w mur
Jedna z bardziej prestiżowych sondażowni Social Changes w dniach 15-18 października 2021 przeprowadziła badanie na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie Polaków, w którym wzięło udział 1.096 osób. Wyniki patrz niżej.
W sondażu tym, ku zaskoczeniu wielu osób, aż 14% ankietowanych chce głosować na nowe na polskiej scenie politycznej ugrupowanie – Antypartię. Wynik ten plasuje Antypartię na trzecim miejscu w Sejmie – po PiS (33%) i KO (23%), a przed ugrupowaniem Hołowni (11%), Lewicą (7%) i Konferederacją (7%) !
Czy ten wynik Antypartii może wywoływać zaskoczenie? I tak, i nie. Antypartia działa dopiero od kilku miesięcy, ale w tym czasie zdążyła zorganizować już kilkadziesiąt spotkań we wszystkich zakątkach Polski i jest obecna już nie tylko w mediach lokalnych, ale także ogólnopolskich (np. o Antypartii pisały m.in. dzienniki „Rzeczpospolita” czy „Super Express”, ugrupowanie to prezentowała telewizja wRealu24) – i rzecz najważniejsza – program Antypartii zyskuje powszechne poparcie wśród Polaków.
W sondażu aż 60% ankietowanych popiera – wydawałoby się kontrowersyjny na pierwszy rzut oka – postulat Antypartii poddania przymusowym badaniom wariograficznym na prawdomówność kandydatów do parlamentu oraz na sędziów i prokuratorów (zaledwie 17% odpowiedziało negatywnie), zaś jeszcze więcej, bo 68% ankietowanych jest za realizacją innego punktu programu Antypartii – obniżenia wynagrodzenia parlamentarzystów do poziomu średniej krajowej (tylko 16% ankietowanych jest przeciwnych)..
Wyróżnikiem Antypartii jest także coś, czego jeszcze nikt nigdy nie odważył się zaproponować – obowiązkowe dla wszystkich kandydatów ANTYPARTII do parlamentu i samorządu przyrzeczenie publiczne, składane na podstawie artykułu 919 kodeksu cywilnego. Jeśli późniejszy poseł czy radny nie wywiąże się ze swych zobowiązań przedwyborczych będzie prawnie, właśnie na podstawie artykułu 919 kodeksu cywilnego, zobowiązany do wypłacenia każdemu wyborcy w swym okręgu kwoty 1.000 zł
Jądrem programu Antypartii jest postulat bardzo gruntownej zmiany systemu politycznego w Polsce, np. zastąpienie obecnej, „najgłupszej na świecie ordynacji wyborczej” (jak ją określał śp. prof. Zbigniew Brzeziński, doradca prezydenta USA) ordynacją większościową, która zapewni obywatelom faktyczne prawo kandydowania. Teraz, by kandydować do Sejmu, trzeba uzyskać akceptacje jakiegoś wodza partyjnego. Antypartia proponuje rezygnację z progów ważności referendum, co zlikwiduje fikcyjny charakter referendum i wprowadzenie obligatoryjnego dla władzy charakteru wyników tegoż referendum, wzorem bezpośredniej demokracji szwajcarskiej.
Antypartia domaga się wprowadzenia możliwości odwoływania posła w czasie kadencji w drodze referendum, likwidacji immunitetu parlamentarzystów, sędziów i prokuratorów, wprowadzenia faktycznej odpowiedzialności karnej i finansowej urzędników, sędziów, prokuratorów za błędne decyzje.
Antypartia podkreśla, iż nie musimy wyważać otwartych drzwi. Skuteczne reformy ekonomiczne zostały już wymyślone. Proponuje więc implementację w Polsce reform ekonomicznych, które zapewniły swego czasu obywatelom np. Irlandii, Nowej Zelandii czy Singapuru – w okresie 5-10 lat – 2-3-krotne zwiększenie wynagrodzenia. Po 30 latach tak zwanych „przemian” Polska wypada bardzo blado na tle innych krajów, wyprzedzając tylko 5 państw w Europie pod względem wysokości wynagrodzenia netto, np. Bułgarię czy Rumunię. Dlatego zamiast wymyślać proch, Antypartia proponuje zastosowanie sprawdzonych reform.
Antypartia – chyba jako jedyna na świecie – ma tylko jedną cechę typową dla partii – jest zarejestrowana (18 stycznia 2021 przez Sąd Okręgowy w Warszawie), pozostałe cechy mają charakter wyraziście antypartyjny: – brak centralizmu partyjnego, – pełna autonomia 41 oddziałów okręgowych, – konstruowanie list wyborczych samodzielnie przez okręgi w drodze prawyborów, – statutowy zakaz kandydowania tzw. „spadochroniarzy”, – zarejestrowany sympatyk ma te same prawa i obowiązki jak członek Antypartii, – Zarząd Antypartii pełni drugorzędną, tylko koordynacyjną rolę, – najważniejszym ciałem jest Rada złożona z 41 wybranych w okręgach wyborczych koordynatorów.
W związku z tym, iż – z jednej strony – wynik Antypartii oznacza, że do Sejmu mogłoby się dostać z jej list ok. 60 kandydatów, z drugiej zaś – nie można wykluczyć przedterminowych wyborów parlamentarnych na wiosnę, Antypartia zwraca się do wszystkich środowisk antysystemowych z apelem o zgłaszanie inteligentnych, uczciwych i odważnych kandydatów do Sejmu, którzy akceptują program Antypartii – telefonicznie pod numer 601 255 849 lub mailowo: antypartia@oburzeni.info
Więcej informacji na stronie www.antyparti.org
Członkowie Zarządu Antypartii:
DrMarek Ciesielczyk z Tarnowa (Małopolska) – Przewodniczący Antypartii, doktor politologii Uniwersytetu w Monachium, wykładowca w tej dziedzinie w University of Illinois w Chicago, pracownik naukowy Forschungsinstitut fur sowjetische Gegenwart w Bonn, a także Fellow w European University Institute we Florencji. Od pięciu kadencji niezależny radny Rady Miejskiej w Tarnowie..
Krzysztof Wartak z Katowic – Wiceprzewodniczący Antypartii – przedsiębiorca, absolwent Politechniki Śląskiej w Gliwicach, prezes firmy produkującej materiały budowlane – m.in. unikatowe farby i tynki, od lat działacz ruchów na rzecz demokracji bezpośredniej.
Jan Szymański z Warszawy – Wiceprzewodniczący i Sekretarz Antypartii. Pracuje jako administrator wspólnot mieszkaniowych, jest specjalistą w zakresie zarządzania i administrowania nieruchomościami oraz Przewodniczącym stowarzyszenia OBURZENI.
Ryszard Pigla – częściowo ze Szczecina, częściowo z Żar w Lubuskiem – Skarbnik Antypartii – manager projektu budowy osiedla domów jednorodzinnych, oficer wojsk specjalnych, komandos, Przewodniczący Związku Zawodowego Rolników OJCZYZNA.
Janusz Maksymowicz z Gorzowa Wielkopolskiego, członek Zarządu Antypartii, przedsiębiorca, członek zarządu spółki handlowej – dużej galerii handlowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Tomasz Chodnikiewicz z Gdańska, członek Zarządu Antypartii, przedsiębiorca, Prezes gdańskiej spółdzielni “Świetlik”, działacz na rzecz spółdzielczości pracy i mikroprzedsiębiorców.
Dlaczego Ciepiela nie powinien być prezydentem Tarnowa?
Gdy na wrześniowej sesji Rady Miejskiej w Tarnowie (2021) okazało się, ze niemal wszystkie najważniejsze projekty uchwał (głównie dotyczące podwyżek), zgłoszone przez prezydenta miasta, Romana Ciepielę, przepadły, (a w jednym przypadku żaden z radnych nie zagłosował za pomysłem Ciepieli), stało się jasne, że popiera go już chyba tylko własna żona i Rafał Trzaskowski, który widzi w nim swego człowieka w Tarnowie….
Gdy w połowie lat 90-tych nikomu nie znany, rolnik z wykształcenia, Roman Ciepiela został po raz pierwszy prezydentem drugiego po względem wielkości miasta w Małopolsce, przypomniały o nim sobie jego byłe nauczycielki, wyrażając obawy o losy Tarnowa, jako że Romek nie wyróżniał się nigdy dobrymi wynikami w nauce.
Pewną wskazówką, dotyczącą możliwości intelektualnych Romana, była decyzja wyboru studiów na krakowskiej Akademii Rolniczej. Mimo, że Ciepiela uczył się w 70-tych latach w bardzo dobrym III Liceum Ogólnokształcącym w Tarnowie, którego absolwenci kończyli wówczas takie kierunki studiów, jak medycyna, matematyka, elektronika czy prawo, wybrał Akademię Rolniczą. Dużo o studencie Romku (zwłaszcza jego specjalizacji) mówi jego praca magisterska. Ciepieli nie można więc postrzegać jako orła intelektu.
Mimo, ze po 1989 Roman prezentował się jako dzielny wojownik Komitetu Obywatelskiego, nic nie wskazuje na to, by jako student angażował się w jakąś działalność antykomunistyczną.
Wychowywał się w domu szewca, który – jako tzw. „prywaciarz” – był w stanie zapewnić rodzinie dość wysoki (jak na warunki PRL-owskie) standard życia. I to chyba wywarło znaczny wpływ na postawę Romka w czasach komuny i na jego charakter (okazywał się wyjątkowym materialistą, o czym będzie jeszcze mowa później).
Zanim wszedł na lokalną scenę polityczną był szefem Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej (stąd jego późniejsza ksywa „Pszczelarz”), co jest faktem starannie pomijanym w jego oficjalnym CV (zmarły niedawno starszy brat Romka, Ryszard był przewodniczącym Rady Nadzorczej Tarnowskiej Spółdzielni Ogrodniczej).
Kariera tarnowskiego Dyzmy
Gdy pod koniec 1994 roku koledzy samorządowi Ciepieli, którzy tak naprawdę rządzili wówczas Tarnowem (Gwidon Wójcik, Jerzy Hebda czy Zdzisław Janik) postanowili usunąć z urzędu prezydenta miasta innego swego kolegę Mieczysława Bienia, który okazał się zbyt krnąbrny i samodzielny w swych decyzjach, przed „Pszczelarzem” Ciepielą otworzyły się szeroko drzwi kariery politycznej. Był idealnym następcą Bienia, jako wyjątkowo przeciętny, mało znaczący, posłuszny. Nadawał się na swego rodzaju „marionetkę”, wykonującą rozkazy grupy trzymającej faktyczną władzę w Tarnowie.
Z czasem „Pszczelarz” zaczął się jednak usamodzielniać i zyskiwać pewność siebie. Złośliwi mówili, iż coraz lepiej przemawiał dzięki prywatnym lekcjom, udzielanym mu przez żonę – nauczycielkę. Prezydentem był jednak marnym i to właśnie za czasów jego pierwszej kadencji (1995-1998) rozpoczął się systematyczny upadek Tarnowa. Jego prezydentura była tak słaba, że nie miał szans na reelekcję, patrz np.:
Wydawało się, że to koniec politycznej kariery Ciepieli, zwłaszcza, że ze sceny zaczął go skutecznie spychać wszechmocny wówczas Aleksander Grad. Romek jednak – choć nie błyszczy inteligencją – posiada inne bardzo pomocne w polityce cechy – jest sprytny i bezwzględny. To pozwoliło mu wkrótce zostać wicemarszałkiem województwa małopolskiego. Jednak także i na tym stanowisku się nie sprawdził. Nawet na swoim terenie nie był w stanie doprowadzić do remontu najgorszej w tej części Europy, wojewódzkiej drogi z Lisiej Góry w stronę Mielca, patrz tutaj:
W jednym z sondaży przeprowadzonych w Polsce kilkanaście lat temu, w którym pytano, kto jest najwybitniejszym Polakiem XX. wieku, nie wygrał ani św. Jan Paweł II, ani Piłsudski, lecz … Edward Gierek. Niedawno w tarnowskim okręgu wyborczym do Sejmu wybrano 23-letniego magazyniera spod Wieliczki, mimo, że był „ukryty” w środku listy wyborczej i nie wydrukował ani jednej ulotki, ani jednego plakatu, tylko dlatego, że nazywał się Ziobro (nawiasem mówiąc nie jest krewnym „tego” Ziobry).
Wyborcy mają krótka pamięć i bardzo często rozumują w sposób irracjonalny. Także kilkanaście lat temu jeden z wyborców tarnowskich przyznał, że głosował na pewnego kandydata na prezydenta miasta, gdyż ten „ładnie śpiewał godzinki”.
Po kilku latach nieobecności Ciepieli w Tarnowie, mieszkańcom wydało się, że wicemarszałek województwa, rzekomo „nowy, rozsądny” człowiek będzie dobrym włodarzem.
Ciepiela, choć nie był także i w latach 2014-2018 dobrym prezydentem, miał świetne alibi, które tarnowianie przyjęli jako faktyczną przyczynę dalszego upadku swego miasta. Roman mógł bowiem ogłosić, że nie może nic zrobić, gdyż przeszkadza mu niekonstruktywna większość, jaką miało PiS w Radzie Miejskiej. Poniekąd miał racje, gdyż radni Prawa i Sprawiedliwości sprawiali wrażenie rzeczywiście mało konstruktywnej opozycji, która cały czas próbuje prezydentowi podkładać nogę.
Jako że sytuację tę dość precyzyjnie i szyderczo opisywał wówczas miesięcznik „Zjednoczeni dla Tarnowa”, który docierał regularnie do skrzynek pocztowych wszystkich tarnowian, było wysoce prawdopodobne, że PiS przegra kolejne wybory, tym bardziej, iż pierwotny kandydat na prezydenta tej partii – Janusz Gładysz nieoczekiwanie zrezygnował z kandydowania i PiS był zmuszony wystawić w ostatniej chwili Kazimierza Koprowskiego, który już raz przegrał z Ciepielą.
Okoliczności były więc bardzo korzystne dla „Pszczelarza” i bez trudu został po raz kolejny – na nieszczęście Tarnowa, jak się później okazało – prezydentem miasta.
Czy dżuma jest mniej szkodliwa od cholery?
Wielu wyborców głosowało na Ciepielę, wybierając mniejsze zło, czyli uznając, że dżuma jest mniejszym złem niż cholera. Ciepiela miał i tym razem sporo szczęścia.
Była także grupa ludzi, którzy kierowali się jeszcze czymś innym, popierając w 2018 Ciepielę. Liczyli na to, że jeśli w Radzie Miejskiej większość stanowić będą rozsądni ludzie, to nie tylko powstrzymają Ciepielę przed popełnianiem błędów, ale – zgodnie zresztą z Ustawą o samorządzie gminnym – wyznaczać będą właściwy kierunek działania tarnowskiego samorządu, który będzie sprzyjał rozwojowi miasta. Mówiąc w skrócie, będą skutecznie trzymać „Pszczelarza” za gardło.
Okazało się jednak szybko, że w Radzie Miejskiej nie ma woli trzymania za gardło Ciepieli i ten może robić co chce, pogrążając miasto w chaosie. Znaczący radni Platformy Obywatelskiej są tak bardzo uzależnieni od prezydenta, iż nie odważają się go krytykować.
Szef klubu KO Zbigniew Kajpus jest dyrektorem w komunalnej spółce MPK, inny radny Marian Wardzała jest ojcem Roberta (szefa tarnowskiej PO) – prezesa Tarnowskiego Klastera Przemysłowego. Klub Nasze Miasto Tarnów stracił najlepszego radnego Tomasza Olszówkę, który widząc tarnowską katastrofę samorządową, zdezerterował, oddając mandat radnego. Radni PiS są zainteresowani zajmowaniem stanowisk albo prezesów w państwowych instytucjach, albo wojewodów czy posłów etc, a nie punktowaniem Ciepieli.
Pewnym kuriozum jest, że wniosek o obniżenie wynagrodzenia prezydenta Ciepieli podpisało tylko dwóch radnych – niezależny Marek Ciesielczyk i radny PiS Dawid Solak. Pozostali radni uznali, że Ciepieli należy się najwyższe możliwe wynagrodzenie! Mimo, że najwierniejszy pretorianin Ciepieli – przewodniczący Rady Miejskiej Jakub Kwaśny – obnosi się ze znajomością z Janem Hartmanem, znanym z kontrowersyjnych wypowiedzi na temat kazirodztwa, radni PiS – choć wiedzą, że w Radzie jest większość, która mogłaby odwołać sojusznika Ciepieli – nie chcą złożyć wniosku o odwołanie Kwaśnego. Nikt nie wie dlaczego?
Choć Ciepiela nie uzyskał trzy razy z rzędu wotum zaufania w tej kadencji, radni PiS nie chcą także skorzystać z przysługującego im ustawowo prawa do złożenia wniosku o przeprowadzenie w Tarnowie referendum w sprawie odwołania Ciepieli przed upływem kadencji. Ostatnio za wotum zaufania głosowało tylko 7 (na 25!) radnych: Kwaśny, Żmuda (Nasze Miasto Tarnów), Stepek, Janas (Nowoczesna), Kajpus, Światłowski, Wardzała (PO).
Dlatego niedawno grupa mieszkańców Tarnowa postanowiła doprowadzić do takiego referendum, zbierając podpisy wśród tarnowian, patrz:
Nie można wykluczyć, iż referendum to dotyczyć będzie nie tylko odwołania prezydenta Ciepieli, ale także całej Rady Miejskiej w Tarnowie, gdyż radni poprzez swoją impotencję są współodpowiedzialni za działania Ciepieli, prowadzące Tarnów do upadku.
Dlaczego Ciepiela jest najgorszym w historii Tarnowa prezydentem?
Przeprowadzone niedawno przez Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie badania wykazały, iż na liście rankingowej 66 miast polskich na prawach powiatu Tarnów zajmuje dopiero 60. Pozycję. Pod uwagę naukowcy z UE brali nie tylko wskaźniki czysto ekonomiczne, ale także społeczne. Tak niska pozycja Tarnowa dowodzi precyzyjnie, iż miasto jest fatalnie zarządzane.
Wśród ok. pół tysiąca zatrudnionych przez Ciepielę pracowników w Urzędzie Miasta co dziesiąty to dyrektor lub wicedyrektor z astronomiczną – jak na tarnowskie warunki – pensją. Czy ktoś słyszał o armii, w której co dziesiąty żołnierz to generał? By pokryć potężne wydatki na biurokrację, Ciepiela systematycznie próbuje namawiać radnych do podwyżek miejskich opłat.
Zadłużenie miasta jest już tak duże, iż na każdego mieszkańca (włącznie z noworodkami) przypada ok. 5.000 zł do spłacenia.
Ciepiela uczynił z urzędu miasta i spółek komunalnych swego rodzaju partyjno-towarzyskie ranczo. Szefem jednego z wydziałów UM uczynił prominentnego działacza Platformy Obywatelskiej, prezesem Klastera jest szef tarnowskiej PO, równocześnie prezesem dwóch spółek miejskich (z podwójną pensją) jest były poseł PO, inny działacz PO został prezesem MZB (przez pewien czas był równocześnie prezesem MPEC). Niedługo zostanie opublikowana książka telefoniczna pracowników Urzędu Miasta w porządku alfabetycznym. Mieszkańcy Tarnowa będą mogli zobaczyć, ile nazwisk się powtarza. Ile zarabiają notable miejscy, można zobaczyć tutaj:
Coraz mniejsze jest grono osób, które są w stanie zaakceptować irracjonalny Ciepielowy sposób zarządzania miastem. Ze stanowisk prezesów miejskich spółek zrezygnowali lub zostali – w praktyce – zmuszeni do rezygnacji np. kolejny szef Zespołu Przychodni Specjalistycznych przy ul. Curie-Skłodowskiej, MPEC czy MPK.
Niedawno doszło do bardzo ciekawej wymiany „zawodników”. W Zakładzie Unieszkodliwiania Odpadów w Ostrowcu Świętokrzyskim w organie nadzorczym zasiadł sam Roman Ciepiela, zaś w tarnowskim MPEC do Rady Nadzorczej powołany został prezydent Ostrowca Świętokrzyskiego, Jarosław Górczyński. Łączy ich słabość do PO (sic!). Grunt to rodzinka…..polityczna.
Gdyby ktoś spytał, co jest największą wadą Ciepieli, na pewno należałoby odpowiedzieć – brak dialogu, brak konsultacji oraz równoczesny brak pomysłów na rozwój miasta. Gdy Ciepiela uciekał z Platformy Obywatelskiej, nie powiadomił o tym nawet najbliższych współpracowników z PO! Ludwik XIV zwykł mawiać „Państwo to ja”, Roman „Pszczelarz” Ciepiela w każdym swym ruchu zdaje się przekonywać „Tarnów to ja” lub „Samorząd to ja”.
Więcej na temat niekompetencji Romana Ciepieli można przeczytać tutaj:
Roman Ciepiela choć osiągnął już wiek emerytalny, przeszedł dwa udary i covid, jak widać szuka dodatkowych źródeł dochodu. Być może wynika to ze wspomnianego na wstępie, wyniesionego być może z domu (?) stosunku do dóbr materialnych?
Dlatego zapewne Ciepiela przygotowuje już teraz grunt do tego, by jego dochody nie zmalały po roku 2023, to jest po wyborach samorządowych (które mogą zostać przesunięte na wiosnę roku 2024?).
„Pszczelarz” doskonale zdaje sobie sprawę, iż jego notowania w Platformie Obywatelskiej znacznie spadły po tym, jak uciekł z PO bezpośrednio po porażce wyborczej tej partii. Dlatego zapewne próbuje teraz zaprzyjaźnić się z Trzaskowskim, a ostatnio nawet z Hołownią, licząc na to być może, iż ci wymuszą na PO nominacje Ciepieli na kandydata na prezydenta Tarnowa w kolejnych wyborach, gdy dojdzie do stworzenia dużej koalicji, a sama tarnowska PO nie będzie miała żadnego dobrego kandydata?
Również z powodu takiego zagrożenia dla Tarnowa, należy obnażać niekompetencję Ciepieli jako prezydenta i spróbować go odwołać jeszcze przed upływem tej kadencji w drodze referendum.
Marek Ciesielczyk
Autor jest doktorem politologii Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium, wykładowcą politologii University of Illinois w Chicago, pracownikiem naukowym Forschungsinstitut fur sowjetische Gegenwart w Bonn, Fellow w European University Institute we Florencji, radnym Rady Miejskiej w Tarnowie jest już piąta kadencję