Archiwa tagu: stowarzyszenie Oburzeni

Przykrywka?

Przykrywka?

     
       Szanowni Państwo!
           Atak na Świętego Jana Pawła II wygląda zbyt absurdalnie, żeby uznać to za czystą głupotę „opozycji totalnej”. Ludzie chorzy z nienawiści są tu raczej narzędziem, niż rzeczywistymi sprawcami awantury. Prowokacja szyta tak grubymi nićmi, mogłaby jednak przykryć coś, co w tej sytuacji nie jest w stanie przebić się do świadomości Polaków.
           Wizyta Scholza u Bidena została ledwie zauważona przez nasze media. Nie było nawet konferencji prasowej. O czym rozmawiali? O pogodzie, jak Tusk z Putinem na molo w Sopocie? A może Niemiec pojechał przekonywać Amerykanów, żeby ukrócić zapędy Polaków w wybijaniu się na suwerenność?
           Podobna sytuacja miała już miejsce w historii. Układ Ribbentrop – Mołotow poprzedził wybuch Drugiej Wojny Światowej tylko o tydzień. Alianci byli za słabi, żeby przeciwstawić się zarówno Hitlerowi jak i Stalinowi. Jednego z nich trzeba było zjednać obietnicą, że otrzyma to, czego żąda. Gdyby Hitler dotrzymał słowa danego Stalinowi, sytuacja wróciłaby do tej, w której Polska nie istniała przez 123 lata. Nie dotrzymał jednak (dzięki Bogu). Alianci niestety dotrzymali słowa i oddali Stalinowi pół Europy na pół wieku.
           A co, jeśli Scholz zaproponował Bidenowi „zaopiekowanie się” Europą Środkową, w zamian za rzeczywiste, nie tylko werbalne opowiedzenie się przeciwko Rosji? Polska tym razem zamiast „Ludowej” może stać się „Landem”. Czy zdajemy sobie sprawę z niebezpieczeństwa w jakim się znaleźliśmy?

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd

Dranie i durnie

Dranie i durnie

     
       Szanowni Państwo!
           Każdy rodzaj komunizmu, niezależnie od kolorów: czerwonego, zielonego, czy układu sześciobarwnego, wprowadzają dranie rękoma durniów. Taka jest zasada. Drania kierującego się własnym interesem można by zawczasu przekupić, gdyby wiadomo było, co knuje. Drania multimilionera przekupić się nie da, bo kogo byłoby na to stać? Nie da się też wyperswadować złoczyńcy zaniechania czynienia zła, jeśli sobie to upodobał.
           Sukces draństwa polega na wmówieniu durniom, że biała jest czarne i odwrotnie. Najpierw ludziom o zdrowym rozsądku zdaje się, że coś jest tak oczywistym absurdem, że nikt normalny w to nie uwierzy. Do czasu. Nie ma takiej bzdury, której „autorytety” nie byłyby w stanie wmówić, zdawałoby się normalnym ludziom.
           Odkąd sztuka przestała zachwycać, a jej jedynym celem jest szokować, zaczęła nudzić i obojętnieć zarazem. Czy jakikolwiek film, wyprodukowany po roku 2020, może obyć się bez brzydoty i głupoty wszelkiej maści? To pytanie retoryczne, (z jednym znanym mi wyjątkiem, którym jest „Czarny sufit”). Dla współczesnych twórców „artyzm” wyklucza piękno, a ktoś, kto nie jest oczywistym durniem, nie zasługuje na miano filmowego bohatera.
           Obrzydzenie do robactwa jest normalne. Ale czy na pewno? Wystarczy, że „autorytety” włączą się w propagandę, pokażą jak i z czym to się je i mamy je na talerzu, jak w banku. Do szczepionek antycovidowych przekonano nas bez trudu, chociaż wszyscy uczyliśmy się biologii i powinniśmy wiedzieć, że procesów życiowych nie da się przyspieszyć najszybszym nawet komputerem. Z żołędzia umieszczonego w sprzyjających warunkach, dąb wyrośnie, ale musi to trochę potrwać.
           Pamiętajmy, że rewolucji dokonują dranie rękami durniów. 

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd

Gleba

Gleba

       Szanowni Państwo!
       Cenić czy wielbić? Z pozoru różnica jest niewielka, ale tylko z pozoru. Kogoś cenionego wolno, a niekiedy nawet należy krytykować, chroniąc go tym samym przed samozachwytem i popełnianiem błędów. Uwielbienie wyklucza wszelką krytykę. Z drugiej strony uczucie uwielbienia bywa „praktyczną” wymówką na brak odpowiedzialności za własne życie. Znają to narody wielbiące swych tyranów. Polacy są narodem wyjątkowo „praktycznym inaczej”, wielbiąc Pana Boga, a wobec bliźnich bywają raczej sceptyczni.
       Skąd bierze się ta wyjątkowość? Dlaczego 10% Polaków było wolnymi szlachcicami, podczas gdy pozostałe europejski nacje spowijał zamordyzm absolutny ich władców? Żeby to zrozumieć warto jeszcze raz przypomnieć pryncypia nasze i naszych sąsiadów. Moralność, prawo i władza różnie są rozumiane. Polacy uważają, że moralność jest najważniejsza, prawo ma ją realizować, a władza egzekwować, jednocześnie prawu podlegając. Dla Niemców prawo jest najważniejsze, władza ma je egzekwować od obywateli według własnego uznania. Rosjanie tradycyjnie wielbią dzierżymordów, którym wolno wszystko, a moralność, to pojęcie w Rosji nieznane, bezbarwne, dobrze rozpuszczalne w bezbarwnej wódce.
       Nic zatem dziwnego, że Stalin cieszył się wśród Rosjan boskim uwielbieniem. Niemcom też było do twarzy z Hitlerem. Pierwsza połowa dwudziestego wieku obfitowała w lokalnych bożków mniej, lub bardziej demokratycznie wybieranych. Nowoczesne przekazy propagandy bardzo temu sprzyjały. U nas kult Piłsudskiego nie przyjął się powszechnie, myślę, że głównie za sprawą tej naszej „inności”, upodobania do wolności i możliwości krytykowania. Uwielbianie wodza nie sprzyja pożądaniu wolności. U naszych wschodnich i zachodnich sąsiadów była odpowiednia gleba dla krzewienia bóstw, a w Polsce grunt był zgoła odmienny. Kapusty nie da się uprawiać w lesie, a borowik nie wyrośnie na grządce kapusty.

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd

Tort na wisience

Tort na wisience

    
       Szanowni Państwo!
       Świat usiłuje stanąć na głowie, czemu zatem tort nie miałby stać na wisience? Mamy ROK KOPERNIKOWSKI i kto żyw, stara się zawłaszczyć postać Kopernika na własny użytek. Zaczęły feministki twierdzeniem pół żartem, że Kopernik był kobietą. Niemcy, ze znanym sobie poczuciem nie tyle humoru, co wyższości ogłosili, że był Niemcem. „Poważna” kandydatka na „prezydentę” podchwyciła to skwapliwie twierdząc, że napisał on dzieło „O obrotach stref niemieckich”. Wie to doskonale, bo czytała.
       Jak już mowa o strefach niemieckich, to trudno nie wspomnieć o niejakiej Ursuli von der Leyen, która kupiła od swojego męża gigantyczne ilości szczepionek anty pandemicznych dla całej UE. Jeszcze następne pokolenia będą miały się czym szczepić, o zapłacie nie wspominając. Przy okazji okazuje się, że wszyscy „zarobiliśmy na pande­mii”. Najbogatsi, czyli 1% populacji świata zarobił tyle samo, co pozostałe 99%. Nie umiem obliczyć jaki to promil grosza przypada na każdego z nas. Wystarczy, że przypada. Najbogatsi już obmyślają następne posunięcia i na pewno będą zawsze pełne troski o nasze zdrowie, niekoniecznie psychiczne. Tym razem nawet testy nie będą potrzebne. Gołym okiem widać ludzi, którym maseczki po przyrastały do twarzy.
       Na koniec coś optymistycznego. Dworzec Gdański powstał bardzo dawno temu i wbrew nazwie był dworcem podmiejskim, dowożącym ludzi z okolic Legionowa do stolicy. Później stał się dworcem podmiejsko-międzynarodowym relacji Moskwa Paryż. W 1968, po marcu że­gnał Żydów komunistów, tych którzy mieli wiele na sumieniu i wiele do stra­cenia. Nie wiemy, kto i co stracił. Po napaści Rosji na Ukrainę z Dworca Gdańskiego można już było doje­chać prawie do każdego większego miasta w Polsce, chwilami nawet do Olsztyna, z jednym wszakże wyjąt­kiem – wszędzie, ale nie do Gdańska. I oto stał się cud. Na początku stycznia 2023 roku z Dworca Gdańskiego w Warszawie wyruszył pierwszy pociąg do sa­mego Gdańska! Ot taki torcik na wisience, bo nastąpiła wreszcie integracja nazwy z kierunkiem.

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd

Ruskie pie… rogi

Ruskie pie… rogi

    
       Szanowni Państwo!
       Czy wyobrażacie sobie usłyszeć od kogoś takie oświadczenie: „Jestem złodziejem i przyszedłem cię okraść”? No właśnie, to tak nie działa. Osławiona „ruska onuca” też nie ujawnia swoich intencji. Przeciwnie, nawet jest skłonna wylać mnóstwo perfum, żebyśmy nie poczuli smrodu, zanim zorientujemy się z kim mamy nieprzyjemność.
       Co jest w tej chwili solą w oku kacapów? Oczywiście polska pomoc dla walczącej Ukrainy. Jak to zepsuć? Najlepiej podpuszczając Polaków przeciw Ukraińcom. „Kult Bandery” na Ukrainie świetnie się do tego nadawał, bo bazował na prawdzie historycznej i nie był tylko pieprzeniem pierogów. Ale dla podtrzymania napięcia potrzebna była jakaś nowa sensacja. I wymyślono. Nie ma to jak do prawdy dodać szczyptę kłamstwa, którą będzie można stopniowo zwiększać.
       A więc, skoro stale rośnie zainteresowanie służbą wojskową, to w szeptanej propagandzie typu: „co jedna pani powiedziała drugiej pani”, trzeba twierdzić, że jest akurat odwrotnie, puścić bąka, że Polacy masowo… nie wstępują do wojska, a z niego uciekają, żeby zaznaczyć swój sprzeciw wobec „Banderowców”. Należało przy tym zastąpić „jedną panią” nazwą jakiegoś wiarygodnego źródła informacji, najlepiej prawicowym tytułem prasowym. Nikt przecież nie będzie wertował Internetu, żeby upewnić się, czy nie jest nabierany.
           Dla lepszego uwiarygodnienia można dorzucić patriotyczny wypis z historii podpisany przez samego posła do sejmu! Kto by miał dociekać z jakiej opcji? Mógł tę funkcję pełnić nawet za PRL-u, albo nigdy. Ruskie dobre są w takim pieprzeniu i prężeniu rogów, a Niemcy, to zdolni uczniowie, bo też przecież wychowani na „radzieckiej prawdzie”.  W podatnym środowisku wystarczy zacytować wypowiedź jakiegoś cynicznego dupka, żeby zostać oskarżonym o autorstwo cytatu. Przekonał się o tym obecny premier, cytujący byłego premiera.  

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd

O blondynkach

O blondynkach

           Szanowni Państwo!
           Dziwimy się Niemcom, że nie znają historii drugiej wojny światowej, którą przecież sami rozpętali. Skąd mają znać, skoro szkolna propaganda od dawna im wmawia, że wojnę wywołali jacyś naziści niewiadomego pochodzenia, którzy nie lubili Żydów? Kraj pochodzenia tych „nazistów” nie jest znany, można tylko „ logicznie” domniemywać, że skoro obozy zagłady powstały na ziemiach polskich, to automatycznie odpowiedzialność za nie ponoszą Polacy. W tej sytuacji zupełnie niepojęte są roszczenia Polaków do reparacji wojennych od biednych, niewinnych Niemców, ofiar nazistów.
           Nic nie wskazuje na to, żeby akurat przysłowiowe blondynki wymyśliły „polskie obozy koncentracyjne”. Co zatem mają wspólnego blondynki z tym tematem? Takie refleksje przyszły mi do głowy, kiedy spostrzegłam, że większość aktorek występujących w popularnym od lat serialu, stało się brunetkami. Czyżby był to rezultat dowcipów opowiadanych o blondynkach od połowy ubiegłego stulecia? Kropla drąży skałę, a rasizm, prawdziwy, czy zmyślony, najlepiej leczyć większą dawką innego rasizmu. Eksperyment się powiódł. Dla „przeciętnego” oraz „nieprzeciętnego” Polaka „blondynka” stała się synonimem głupoty. Trzeba być brunetką, a najlepiej murzynką, żeby twój intelekt dostrzeżono i doceniono. Na tym polega skuteczność propagandy zarówno w odniesieniu do niemieckich bandytów, jak i zwykłych blondynek.

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd

Co studiować?

Co studiować?

       Szanowni Państwo!

Za czasów Piłsudskiego powiadano, że nie matu­ra, a chęć szczera zrobi z ciebie oficera. Teraz chęć szczera może zrobić z ciebie nawet profesora w dowolnej dziedzinie, wystarczą odpowiednie układy. Jakie zatem studia wybrać? To zależy od tego co się chce osiągnąć. Jeśli zamierza się zdobywać duże pieniądze, to najkrótszą drogą są nielegalne machlojki, a studia prawnicze mogą przynieść tu podwójne korzyści. Kandydat na przyszłego milionera dowiaduje się, jak skutecznie omijać znane mu prawo i zawierać znajomości, które mogą okazać się przydatne, gdyby się jednak noga powinęła.
       Człowiek chory, lub hipochondryk powinien studiować medycynę. Dawniej mógł mieć trudności z dostaniem się na ten kierunek studiów, bo już na wstę­pie trzeba było wykazać się dużą wiedzą z zakresu nauk przyrodniczych, same układy nie wystarczały. Dzisiejsza, wszechobecna „tolerancja” pozwala postaciom pokroju Kopacz otrzymać dyplom i „leczyć” ludzi. Szacuje się, że w Polsce brakuje sześćdziesięciu tysięcy lekarzy. Zatem na bezrybiu i rak ryba.
       Jeśli ma się duże „parcie na szkło”, najlepiej wybrać uczelnię artystyczną. Tak, jak w poprzednich dwóch grupach, tak i tu, absolwenci dzielą się na tych, którzy umiłowali przedmiot studiów, czyli sztukę w tym wypadku, i tych, którzy miłują jedynie siebie z wzajemnością. Ci drudzy tworzą niezbędne kliki elegancko nazywane „kastami”.
       A co z tymi, którzy umiłowali naukę w czystej postaci? Twórcy Nowego Wspaniałego Świata z nimi mają największy kłopot. Rzetelnie przeprowadzane doświadczenia naukowe źle służą ideologiom, rujnują dorobek „genderyzmu”. „ekologizmu”, „klimatyzmu” itp. Na szczęście i zapewne z poręczenia, najbogatszych ludzi świata, po „unieważnieniu” matematyki, jako niepoprawnej politycznie, bo wymyślonej przez białych, heteroseksualnych mężczyzn, wszystko stało się możliwe. Jakość uczelni przechodzi w ilość. Teraz każdy może coś studiować zamiast pracować, bo do pracy nie każdy się nadaje.
      

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd

Analiza sytuacji w obozie patriotyczno-narodowym

Analiza sytuacji w obozie patriotyczno-narodowym

Na wstępie kilka słów o sobie. Jestem osobą  prywatną, nie należę i nie działam w żadnym ugrupowaniu politycznym, chociaż mam, tak jak każdy człowiek, swoje sympatie i antypatie. Z przekonań politycznych mogę je określić jako patriotyczno-narodowe. Te przekonania wyniosłem z okresu dzieciństwa gdy uczęszczałem do jednego z ognisk wychowawczych, zakładanych przez wielkiego polskiego pedagoga i wychowawcę a także patriotę – Kazimierza Lisieckiego „Dziadka”, założyciela w latach 20. ub. wieku Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Ulicy i wspomnianych wyżej placówek. Drugą osobą, która miała znaczący wpływ na moje późniejsze wybory była wdowa po zamordowanym przez komunistów – Rotmistrzu Witoldzie Pileckim – Maria Pilecka „Ciocia”, którą Kazimierz Lisiecki przyjął do pracy jako wychowawczynię z kamuflażem  „intendentki” bo przecież wdowa po „wrogu ludu” nie mogła być wychowawczynią dzieci i młodzieży. Te wartości to miłość do Ojczyzny, poszanowanie pracy, tradycji, wartości narodowych i patriotyzm. Są one dla mnie drogowskazem na całe moje życie
Pierwszy wniosek, jaki nasuwa mi się obserwując naszą scenę polityczną, jest taki, że Polska sztucznie, w jakiś diabelsko przemyślany sposób, została podzielona na dwie podstawowe, zwalczające siebie grupy społeczne.  
Stało się coś tak absurdalnego, że nie można tego ująć w żadnych logicznych i sensownych kategoriach!!!
Jak stado zwierząt (tyle, że potrafimy mówić i pisać)  walimy we wraże grupy kalumniami, obrażamy siebie nawzajem i czynimy inne horrendalne i niezrozumiałe ruchy gdy tymczasem, przedstawiając swoje racje, powinniśmy mieć „z tyłu głowy” mocno osadzoną jedną myśl: czy te moje rację służą mojej Ojczyźnie, czy też tylko mają zwalczać przeciwników politycznych ???
Odpowiedzmy sami sobie na podstawowe pytanie Kim jestem? Czy jestem Polakiem, czy już tylko jakimś mętnym tworem określanym kiedyś „internacjonalistą”???
Tym listem zwracam się do Polaków, którzy rozróżniają te pojęcia i ich pierwszą po matce wartością jest Ojczyzna!!!
Mam też niepłonna nadzieję, że może też inni Polacy przejrzą na oczy i uznają, te moje tu zawarte argumenty także za swoje.
Tymczasem, od lat obserwując polską scenę polityczną, stwierdzam, że jest różnoraka i nie do ogarnięcia. Jest to cała gama kolorów podobna do tęczy, chociaż ten akurat symbol przymierza Abrahama z Bogiem został zawłaszczony przez, niestety tak to trzeba nazwać,  ludzi żyjących w konflikcie z naturalnym porządkiem rzeczy, którzy swoją ułomność uważają za normalność.
W tym liście chcę się skupić  na relacjach czy też obowiązkach, jakie  mają lub powinni mieć polscy obywatele wobec swojej Ojczyzny. Bo tylko takie kryterium dla każdego Polaka powinno być azymutem jego postaw i działania.
W internecie można doszukać się około czterdziestu ugrupowań, deklarujących  swoje przekonania jako patriotyczno-narodowe. W tych ugrupowaniach powtarzają się w różnych konfiguracjach takie hasła jak (w kolejności alfabetycznej): agraryzm, antyglobalizm, antykomunizm, demokracja: narodowa lub chrześcijańska, Europa prawdziwa (?) lub Europa Christi  eurosceptycyzm i twardy eurosceptycyzm, katolicyzm i narodowy katolicyzm, konfederacja korony polskiej, konserwatyzm i narodowy konserwatyzm, liberalizm: konserwatywny lub narodowy, normalny kraj (tak po prostu), nacjonalizm, narodowe odrodzenie, ordoliberalizm (rola wspólnoty, tradycji, obyczaju i religii.), obrona narodu polskiego,  obrona suwerenności, panslawizm i neoslawizm, PolEXIT,  Polska nas (to „nas” trochę niejasne) potrzebuje, Polska Patriotyczna,  Polska Racja Stanu, Polska Wspólnota Narodowa, Prawica Rzeczypospolitej, przymierze ludowo-narodowe ,przyszłość, regionalizm (działalność ludzi dążących do społecznej, kulturalnej i politycznej autonomii regionu), narodowy radykalizm, ruchy, stronnictwa, towarzystwa, zjednoczenia, związki (ludowe, narodowe, patriotyczne) mające łączyć uniwersalne prawa i wolności człowieka z obywatelskimi i patriotycznymi powinnościami wobec narodu i państwa, solidarność, suwerenność, terceryzm  (poszukiwanie trzeciej drogi tj. między lewicą a prawicą), tradycje m.in. polskiego ruchu demokratycznego. Uff! To chyba wszystkie cechy, które określają credo i cele tych ugrupowań. Podejrzewam, że podobne „bogactwo” przymiotników znaleźlibyśmy także w ugrupowaniach określających się jako lewicowe.
Trudno w tym chaosie się połapać. Chociaż zwróciło moją uwagę ugrupowanie o nazwie

„Piast” Jedność Myśli Europejskich Narodów i Świata.

Nazwa wprawdzie nieco zawiła, jednakże ugrupowanie jako główny cel widzi  „ agraryzm i konserwatyzm” oraz deklaruje  „Zapewnienie suwerenności i bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej oraz jej pozycji międzynarodowej” i „Zachowanie tradycji polskiego ruchu narodowo-chrześcijańsko-ludowego”. Tego typu lokalnych ugrupowań jest więcej jednakże, rozdrobnione, nie mają żadnej szansy na zaistnienie w liczącej się przestrzeni politycznej.
Ten opis sytuacji był mi potrzebny abyśmy wspólnie zastanowili się jak najlepiej i jak, przy współudziale tych wszystkich  ugrupowań, wzmocnić działania obecnego polskiego Rządu przy jednoczesnym patrzeniu na ręce a jak trzeba to „łapaniu za rękę” gdy odchodzi od naszych polskich pryncypiów i nie potrafi zadbać o Polską Rację Stanu? Krótko mówiąc – czy to, na co się zgadza polski Rząd jest dobre dla Polski czy jest zdradą polskiego interesu narodowego?
Takie właśnie działania podejmuje w polskim parlamencie  poseł Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro j tym wzbudził mój ogromny szacunek. Obawiam się jednak, że mojego szacunku nie da się przekuć na większą liczbę posłów SP w Sejmie.

Ale czy jest to rzeczywiście niemożliwe?  

Czy jest niemożliwe aby Zbigniew Ziobro poszedł samodzielnie do wyborów przy zjednoczeniu się wokół niego tych wszystkich, który reprezentują przedstawione w tym tekście wartości?

Bogusław Homicki

Tekst i słownictwo oryginalne autora.

 Szanowny Panie

Pan Zbigniew Ziobro jako człowiek, tym bardziej jako poseł nie reprezentuje takich wartości jakie w nim Pan widzi. Wizerunek jaki stworzył pod „publikę” daje mu taką liczbę głosów (przy samodzielnym starcie Solidarnej Polski) jak w sondażach.

Przedstawiciele stowarzyszenia OBURZENI, przedstawiciele ANTYPARTII wielokrotnie rozmawiali z „Piast” Jedność Myśli Europejskich Narodów i Świata o wspólnym starcie w różnych wyborach. Żadna z tych rozmów nie zakończyła się sukcesem. Ze względu na braki organizacyjne tej partii nie jest ona w stanie ani zgromadzić wokół siebie innych ani samodzielnie skutecznie wystartować w wyborach. Obecnie jej byli członkowie pozakładali konkurencyjne partie.

ANTYPARTIA podejmuje kolejne działania by powstał wspólny komitet wyborczy do Sejmu na jesień tego roku. Są podejmowane różnorakie próby. Nie wszystkie z nich zostały wdrożone w działanie.

Z poważaniem

Jan Szymański

 

Jaskinie praworządności

Jaskinie praworządności

       Szanowni Państwo!
       Wrogowie zachęcają nas do polubienia ich. Jakież byłoby to z naszej strony wielkoduszne, ale jednocześnie głupie! Sęk w tym, że przejście na stronę wroga lub chociaż okazanie mu zrozumienia nie spowoduje, iż stanie się on naszym przyja­cielem. Kreml usiłuje zniechęcić nas do Ukraińców oraz znaleźć nam wroga zastępczego, na przykład Amerykanów. Wywody jednego z takich zakamuflowanych Kacapów zdają się na pierwszy rzut oka zdroworozsądkowe. Miesza on z błotem każdego i wszystko, z jednym wszakże wyjątkiem. Oszczędza tylko „Związek Radziecki”, nigdy, przenigdy nie nazywając go „Sowieckim”. Już samo to demaskuje jego „moralny obiektywizm”.
       Czym, tak zasadniczo, my Polacy różnimy się od Rosjan? Priorytetami. My wyrośliśmy w zachodniej cywilizacji i na pierwszym miejscu stawiamy moralność i uczciwość. Prawo ma tego bronić, a władza prawo egzekwować, ale zarazem mu podlegać. Rosjanie mają całkiem odwróconą hierarchię. Pierwszy jest wszechmocny, nieomylny władca, którego nic nie obowiązuje, prawo tworzy dowolnie dla swych poddanych, a moral­ność, to pojęcie jemu i innym Moskalom nieznane.
       Skąd Niemcy czerpią wzorce praworządności, trudno dociec. Prawa, co prawda, lubią przestrzegać, ale tworzą je w sposób specyficzny, na własny użytek. Niemiecki perfekcyjny pragmatyzm. Mają zwyczaj wywoływać wojny światowe i grabić wszystko, co i komu popadnie. Gdyby się jednak tak zdarzyło, że ograbiony pozna swoją własność i będzie domagał się jej zwrotu, to zapobiegliwi Niemcy ustanowili sobie takie prawo, które pozwala złodziejowi po trzydziestu latach zatrzymać skradziony przedmiot i traktować go prawnie jako swój własny.
       Inne ich prawo stanowi, że pewną broń niemieckiej produkcji można komuś sprzedać, ale nabywcy nie wolno jej ani odsprzedać, ani nawet podarować komu chce, bez zgody niemieckiego producenta dlatego że… Ot, takie prawo współczesnego Kaduka z bezczelnym identyfikatorem D.

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd

Udawanie

Udawanie

       Szanowni Państwo!
       Unia Europejska udaje, że dba o „praworządność” w Polsce, co jest sardoniczną kpiną dla każdego. Chodzi jedynie i wyłącznie o destabilizację naszego państwa, co też jest dla każdego, myślącego człowieka oczywiste. Nasz rząd udaje, że wierzy unijnym biurokratom co jest niepojęte i bardzo niepokojące.
       Czyżby chodziło o wzajemną manipulację? Czy premier udaje przed Unią, że Polacy to taki ciemny lud, któremu wystarczy obiecać i zainstalować niemieckie wiatraczki, żeby zgodził się na wszystko? Czy chodzi o to, żeby wmówić skorumpowanym unijnym biurokratom, że nie trzeba zmieniać rządu na bardziej proniemiecki, bo już ten odda suwerenność za czapkę śliwek?
       Tusk od dawna nie był w tak komfortowej sytuacji. Jego senat może ustawę „poprawiać”, albo nie. Obydwie opcje są dla niego korzystne. Żadnych pieniędzy z KPO i tak nie „dostaniemy”, będzie więc mógł mówić, że stoi na straży konstytucji, albo „unijnych dyrektyw”. Mam jednak nadzieję, że i na to koalicja antyPOlska jest za głupia.
       Wnioski o pilną debatę w sprawie największej afery korupcyjnej w historii UE na 700 europosłów nie poparło tylko 4, w tym aż 3 z Polski! Ewa Kopacz (PO) Andrzej Halicki (PO) Krzysztof Hetman (PSL) zamiatanie skandali pod dywan mają we krwi.
       Unia się wali. Może wobec aresztowań skorumpowanych unijnych biurokratów, takie upieranie się ze strony polskiego rządu, że nadal wierzy w unijną „praworządność” ma sens?
       Retoryka, nie bacząc na starożytne tradycje, ma przyszłość.
      

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd